o. Augustyn Pelanowski OSPPE
Zawsze kiedy medytowałem tę przypowieść, moja uwaga zatrzymywała się na tym oniemiałym uczestniku uczty. Milczał, ale stał się najgłośniejszą postacią na uczcie. Wszyscy rozmawiali, a on nie tylko nie miał właściwej szaty, ale jeszcze zamknął się na króla zupełnie.
Język grecki rozróżniał przynajmniej trzy rodzaje milczenia. Jest takie milczenie, które jest oznaką wewnętrznego spokoju, cichości ducha, skromności. Albo przynajmniej wyciszenia dla usłyszenia kogoś. Greka nazywa takie milczenie hesychia. Cichość jest też błogosławieństwem. Bycie cichym w duchu wypływa z pragnienia zdobycia upodobania Bożego spojrzenia, a nie przypodobania się ludziom. Jest to cisza mimo odrzucenia, mimo niesprawiedliwości, mimo możliwości obrony!
Wynika ona z zaufania do Boga, który nie opuści mnie nigdy, choć fakty mogą wskazywać na opuszczenie. Celem całej pracy ludzkiej jest ostatecznie zaprzestanie, czyli szabat cichego odpoczywania w obecności Boga! Mojżesz, który kontemplował Boga, był mitissimus, najcichszy! Cichość krzyża udziela się kontemplującemu! Wpatrując się w niego w milczeniu, zaczynamy rozumieć, że jedynie niepowodzenie przeobraża nasze wnętrze ku miłości i życiu, które nie miną, bo będą niepokonane.
Bywa też milczenie, które staje się wyrazem zachowywania tajemnicy. Piotr, Jan i Jakub, gdy zobaczyli Jezusa przemienionego i usłyszeli, iż jest Synem Ojca niebios, zachowywali milczenie. To było zachowywanie tajemnicy. Takie milczenie greka chętnie nazywała sigao. Ale jest również takie milczenie, kiedy komuś zamyka się usta na podobieństwo nałożenia psu kagańca – fimoo! Drastycznie nazwalibyśmy to stuleniem pyska. Tak właśnie Biblia mówi o zamilknięciu tego gościa z uczty i demona, który targał opętanym w synagodze w Kafarnaum. Jezus powiedział do niego z mocą: „Milcz!”. W ten sam sposób ucisza wzburzone jezioro i wiatr.
Saturday, October 11, 2008
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment