Saturday, June 23, 2007

Serce ojca - Sw. Jana Chrzciciela

Augustyn Pelanowski OSPPE

Zachariasz usłyszał w świątyni proroctwo o swoim synu, czyli Janie Chrzcicielu: „Wielu spośród dzieci Izraela nawróci do Pana, Boga ich; on sam pójdzie przed Nim w duchu i mocy Eliasza, żeby serca ojców nakłonić ku dzieciom, a nieposłusznych do usposobienia sprawiedliwych, by przygotować Panu lud doskonały”. Serca ojców nakłoni ku dzieciom. Te słowa mówią o misji uzdrawiania ludzkich rodzin, zanim dojdzie do uzdrowienia odniesienia człowieka do Boga. Zadajmy bowiem pytanie: czy odtrącenie dziecka przez ojca naturalnego może wpływać na tę więź, jaka powinna łączyć to dziecko z Ojcem niebios? Autoagresja, skłonności samobójcze, samookaleczenia, nienawiść do życia, brak sensu życia, brak tożsamości, zaburzenia w tożsamości płci, bunt wobec Boga, wreszcie satanizm, zboczenia seksualne, mają swoje korzenie aż nazbyt często w braku ojcostwa lub jego deformacji.

Aby człowiek wrócił do posłuszeństwa wiary i odkrycia w Bogu Ojca, konieczne jest odbudowanie autentycznego ojcostwa. Nie jest tajemnicą, że ludzie często w ogóle nie chcą mieć dzieci, dlatego że sami są na poziomie dziecka, które ciągle szuka uzupełnienia swych dziecięcych potrzeb, choćby we współmałżonku. Ojciec powinien się troszczyć o swoje dzieci, pomagać w poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące pytania dotyczące na przykład sensu życia czy norm postępowania. Pisał o tym Jan Pawel II w adhortacji Redemptoris Custos. Ojciec nazywa świat dziecka i nadaje sens, uczy definiowania i wyznacza granice. Ojciec jest osobą, która mówi nawet milczeniem, czego mamy przykład w Józefie. Wystarczy jego obecność i zdolność do podejmowania życiowych decyzji. Owszem może istnieć milczenie, które nie jest żadną odpowiedzią, bo jest obojętnością wobec dziecka. Wtedy rodzi się w dziecku rozczarowanie, agresja, dezorientacja, depresja, szukanie quasi-ojcostwa w grupie kibiców czy w gangach ulicznych. Dziecko jest pełne pytań, a ojciec powinien być pełen odpowiedzi. Przeciętny amerykański ojciec rozmawia dziennie ze swymi dziećmi 10 minut, a dziecko spędza jedną trzecią dnia przed ekranem. Dzieci czują się niepotrzebne i dlatego szukają sposobu wyładowania złości. Pojawia się przemoc, nadpobudliwość, dekoncentracja. Jeśli dziecko otrzymuje komunikat, że jest ono ojcu zupełnie niepotrzebne, to czy w ogóle jest potrzebne Bogu? Giovanni Bollea stwierdził, że „rozwód działa na dzieci destruktywnie: u wielu pojawiają się zaburzenia psychosomatyczne, lęki, tiki czy jąkanie się, nawet na kilka lat przed samym rozwodem. One po prostu zaczynają czuć, że atmo- sfera pomiędzy rodzicami jest fatalna i stają się ofiarami lęku przed rozpadem rodzinnej struktury, która dawała im bezpieczeństwo i sens życia”.

Sunday, June 17, 2007

To nie ja, to inni! - XI Niedziela zwykla C

Augustyn Pelanowski OSPPE

Wystarczyło, że Dawid uznał i wyznał swój grzech, by usłyszał od Natana, że Bóg odpuszcza mu jego winę. Tylko ten grzech jest nieodpuszczalny, którego nie chcemy wyznać Bogu. Ale żeby cokolwiek wyznać, trzeba najpierw uznać w sobie, że popełniliśmy nieprawość.

Minimalizujemy zwykle złość czynu, obwiniamy innych, usprawiedliwiamy się, racjonalizujemy, wypieramy, zaprzeczamy, zatajamy, zapominamy, a nawet niektórzy dopuszczają się świętokradczych spowiedzi, nie wyznając tych najpodlejszych czynów. Wszystko po to, by uniknąć prawdy o samym sobie.

Od czasu do czasu pojawia się u mnie ktoś, kto nie potrafi niczego sobie przypomnieć. To nie tylko emocje, wstyd, zażenowanie, czasem jest to mechanizm wypierania prawdy, którym człowiek posługiwał się całe życie. Są i tacy, którzy notoryczne cudzołóstwo nazywają potknięciem, kradzież pożyczeniem, zarozumiałość uważają za poczucie wartości, nienawiść i brak przebaczenia ukrywają pod maską użalania się i uskarżania na innych, chciwość nazywają oszczędnością, złośliwość obroną własnej godności, brak modlitwy tłumaczą pomyśleniem o Bogu, pogardę dla innych uważają za wymierzanie sprawiedliwości, obmowę tłumaczą odwagą mówienia o kimś prawdy, a kiedy mówią z uśmiechem, że „lubią sobie wypić”, to często oznacza, że są awanturnikami i alkoholikami.
Na pewno Szymon faryzeusz nie popełnił takich grzechów jak ta kobieta. Nie potrafił jednak być tak prawdziwy jak ona. Jego pogarda i niepohamowane osądzanie wszystkich były obrzydliwsze niż cała jej rozwiązłość. Nie dziwię się, że Jezus posługuje się porównaniem ze świata finansów, gdyż wielokrotnie spotykałem się z pewną przedziwną prawidłowością. Otóż zdarzyło mi się wiele razy, że ktoś przychodził do mnie i uskarżał się nie tyle na swoje grzechy, co raczej na duże zadłużenie finansowe albo na to, że został okradziony lub oszukany. Nie wiem, czy zawsze tak jest, ale w tych przypadkach, z którymi miałem do czynienia, często takie kłopoty finansowe były informacją dla sumienia. Pewna grupa tych osób była po prostu zadłużona wobec Boga moralnie, ale nie uznawała swoich grzechów.

Niewielu ludzi jest zdolnych do właściwej wyceny swego sumienia. Jeśli potrafią ocenić uczciwie swoje czyny, nie są wtedy skorzy do oceniania innych, bo dogłębnie widzą, że nikt nie może zapłacić za ich długi moralne, oprócz Odkupiciela. Większość jednak w innych widzi źródło swych problemów. W innych widzi wady, złośliwość, perfidię, podstęp. To inni są winni, inni są zazdrośni, inni są pożądliwi, inni są niewierni, inni nas dręczą, inni są wyniośli, inni kradną, inni oszukują. Takie myślenie prowadzi w końcu do konkluzji: „Skoro inni są tacy źli, to dokąd będę taki dobry? Już czas zawalczyć o siebie!”. I dochodzi do tego, że z całą premedytacją zaczynają być takimi, jakimi w istocie zawsze byli, ale wzbogaceni o motywację ratowania siebie spośród przewrotnego pokolenia. Jak bardzo jesteśmy przeniknięci złem, kiedy już tylko źle innych widzimy i tylko zło w nich dostrzegamy?

Tuesday, June 12, 2007

Jak rozpoznać uzależnienie uczuciowe i jak je pokonać?

Augustyn Pelanowski OSPPE

Nikt nie potrafi powiedzieć, jak wielki procent z nas cierpi dziś na obsesyjne uzależnienie, które nazywa miłością. Trudno się z tych pęt wyzwolić, ale na szczęście łatwo je rozpoznać. Bez trudu możesz rozpoznać, czy nie wpadłeś w sidła obsesyjnego uczucia, które uparcie nazywasz miłością.

Oto symptomy uzależnienia:

  • Nieustanne myślenie o kimś.

  • Przekonanie, że ja jestem dla kogoś wybawicielem albo że ktoś jest nim dla mnie. Że ZAWSZE będzie ze mną i NIGDY mnie w NICZYM nie zawiedzie.

  • Chorobliwa zazdrość (ciągłe kontrole i podejrzliwość).

  • Poczucie odrzucenia nawet wtedy, kiedy ktoś po prostu nie jest mną całkowicie zaabsorbowany.

  • Łaknienie” czyjejś bezustannej obecności. Gdy tej jedynej osoby nie ma, wszystko jest bez sensu.

  • Relacja z tą osobą układa się tak, że albo ona musi do mnie należeć bez reszty, albo ja muszę być oddany tej osobie jak niewolnik. Na każde skinienie.

  • Silne tendencje do obwiniania o wszystko siebie lub kogoś.

  • Przesadna troska o drugą osobę albo domaganie się od niej takiej nadtroskliwości. Skłonność do kontrolowania drugiej osoby lub skłonność do bezkrytycznego poddawania się czyimś manipulacjom.

  • Przerażający lęk przed opuszczeniem i zabiegi, by uwięzić drugą osobę i uniemożliwić jej odejście.

  • Nieznośne odczucie, że ktoś jest nieosiągalny, niedostępny, że się wymyka i próba przezwyciężenia tego: kontrole, sprawdzanie, domysły, podejrzliwość, przekonanie o oszustwach i nieuczciwości uczuciowej drugiej osoby.

  • Pokusy autodestrukcyjne, rozpacz, ból i poczucie bycia zniewolonym i bezsilnym wobec tego zniewolenia.Nieustanne myślenie o kimś.

Jeśli jesteś w sidłach chorej miłości, pozwól sobie na złość. Zaczniesz się uwalniać od kogoś, kto te sidła zastawił. A może to Ty jesteś kimś, kto musi uzależniać? Przyznaj się przed sobą, że tak jest. To pierwszy krok do wolności.

Kolejne kroki do wolności


1. Musisz być głęboko przekonany, że to co cię więzi z drugą osobą jest złe. To początek drogi do wolności. Zrób listę argumentów, które przemawiają za tym, że twoja relacja jest toksyczna, zgubna dla ciebie i dla kogoś. Wypisz też wszystkie zniewalające sytuacje, zachowania, uczucia, które są twoimi kajdanami – musisz zobaczyć całe zło tego chorego związku, aby się utwierdzić w przekonaniu, że uwolnienie jest jedynym dla was ratunkiem. Potrzeba ci kilku dni absolutnej ciszy w kontaktach z tą drugą osoby. Będziesz wtedy atakowany wyobrażaniem sobie, jak bardzo ona cierpi. To fałszywa litość. Pamiętaj, że rozłączenie jest dobre i dla tej osoby, i dla ciebie. Nie tylko ona była pasożytem dla ciebie, ale i ty albo dałeś się wciągnąć w sieć zabójczych emocji, albo sam ją zarzuciłeś na czyjeś serce. Całą złość ukierunkuj na tę zwyrodniałą formę relacji. Jeśli to możliwe, odejdź w pokoju. Jeśli jednak druga osoba zacznie odgrywać rolę ofiary – nie daj się wkomponować w poczucie winy. To pułapka. Tu potrzeba bezwzględnego cięcia – opuszczenia kogoś. W takim przypadku nikogo nie unieszczęśliwiasz, lecz UWALNIASZ. Być może lepiej to sobie uświadomisz, pisząc kilka nawet listów, których jednak nie wysyłaj. Zauważysz, że kolejne wersje przybliżają Cię do prawdy o waszej relacji. Przekonasz się, że teraz czas na wolność. Stopniowo, w kolejnych wersjach, rozładuj i złość i litość – nie możesz zrzucić winy tylko na drugą stronę, ale nie możesz też dawać żadnej szansy na kontynuowanie tej relacji.

2. Uświadom sobie, że koniecznie potrzebujesz odzyskać samego siebie – wydobyć siebie z tego zatopienia się w kimś. Na tym polega drugi krok. Biblijna Ewa, musiała „wyrwać” się z boku Adama, aby stanąć na własnych nogach. W hebrajskiej, oryginalnej wersji opisu, użyto słowa: „sagar” na określenie zamknięcia boku Adama, aby Ewa nie mogła się w nim ponownie zatracić. „Wtedy to Pan sprawił, że mężczyzna pogrążył się w głębokim śnie, i gdy spał, wyjął jedno z jego żeber, a miejsce to zapełnił [dosł.: 'zamknął', wajjsegor] ciałem” (Rdz 2,21). Bóg zamknął przed Ewą bok Adama, jak drzwi, które czasem trzeba zatrzasnąć komuś przed nosem. To warunek, aby Ewa odzyskała wolność, własne życie. Bardzo to trudne, ale konieczne. W przeciwnym razie Ewa zapewne znowu „zawiesiłaby się” na Adamie. Ty też musisz zacząć żyć własnym życiem. pamiętaj, że potrzebujesz uwolnienia od drugiej osoby, nie odzyskania jej. Ludzie Biblii, kiedy przeżywali wielkie uwolnienia, pisali księgi, zapisując w nich świadectwa wybawienia, jakie im ofiarował Bóg. W księdze Liczb Izrael wyliczył 42 etapy uwolnienia z niewoli egipskiej i wędrówki przez pustynię! Potrzebujesz napisać swoją księgę uwolnienia.

3. Załóż dziennik, w którym, krok po kroku, będziesz zapisywać etapy uwolnienia. Zapisuj swoje modlitwy – prośby do Boga o uwolnienie od drugiej osoby. Bądź konsekwentny i już nigdy nie proś Boga o jej odzyskanie. Wyłapuj te chwile w ciągu dnia, w których natarczywie wraca tęsknota, czujesz przymus rozmowy telefonicznej, spotkania, wspomnień, nostalgicznych skojarzeń. Wszystko to trzeba przezwyciężać: nie tylko na papierze, ale też w sercu. Wykorzystuj wszystko, co ci pomaga uwolnić się od spętania – nawet złość i wściekłość, ale kieruj je na samo zniewolenie, nie na osobę. Złość i gniew, które prowadzą do uwolnienia nie są grzechem. Demontuj schemat myślenia uzależniającego – nie pozwalaj sobie zbyt długo pozostawać w amoku wspomnień. Konieczny jest ci dystans. Nie ma już nic do wyjaśnienia. Pod żadnym pozorem nie szukaj kontaktu, nie oszukuj sam siebie, że chcesz tylko popatrzeć z daleka: znowu wpadniesz w zniewolenie. Żadnego „ostatni raz”, żadnych listów. Fotografie, pamiątki, rzeczy, kasety, filmy, które wywołują wspomnienia lub ofiarowane przez tę osobę – wyrzuć je lub dokonaj symbolicznego pogrzebu i odżałowania – pozwól sobie na płacz i złość, na wyżalenie się i modlitwę.

4. Zniszczenie dowodów zniewolenia to czwarty krok! Ważne jest, aby znaleźć osobę, która będzie dla ciebie przewodnikiem w wyprawie po uwolnienie. Musisz być szczery wobec tej osoby i zyskiwać pomoc pełną zaufania – to nie może być ktoś, w kogo uciekasz. Może to być terapeuta, spowiednik, osoba moralnie stojąca blisko Boga i doświadczona w łasce i cierpieniu.

5. Uwolnienienie polega na znalezieniu powiernika duchowego – to piąty krok. Powinieneś odkryć bardziej zaawansowaną, intymną, bliską relację z Bogiem – nie możesz pozostać w pustce. Idź do spowiedzi, wyrzuć wszystkie grzechy, żeby twoja modlitwa miała pewność, że żyjesz z Bogiem w przyjaźni. Podstawą twojego uzależnienia jest złe rozstanie z rodzicami, dlatego potrzebujesz, aby odkryć w Bogu kogoś więcej niż najbliższego rodzica.


6. Związanie przymierza z Jezusem to kolejny krok. Być może, musisz zrewidować swoje odniesienie do rodziców i w końcu oderwać się od nieuświadomionej potrzeby zatrzymania dzieciństwa, być może potrzeba przebaczenia, albo zdecydowanego usamodzielnienia? Dotychczas ktoś, od kogo byłeś uzależniony, był dla Ciebie „bóstwem”. Teraz potrzeba, abyś w Bogu odkrył kogoś bliższego niż ta osoba, od której dopiero co się uwolniłeś.

Sunday, June 10, 2007

Odcinanie pępowiny - 10. Niedziela zwykła C

Augustyn Pelanowski OSPPE

Bóg każdemu z nas dał matkę, by była pierwszą osobą na tym świecie, okazującą nam serce. Może dlatego, że ona właśnie nosiła nas pod sercem? Matka wychowuje, chroni, karmi, pieści, uczy słów, nosi na rękach, troszczy się i leczy, otacza ochronnym murem ramion. Jest pierwszym etapem miłości Boga do nas.

Nie zawsze jednak jest tak, jak chciał Bóg. Dla niektórych dzieci, macierzyństwo jest doświadczeniem nie tyle bezpieczeństwa, lecz nadtroskliwości lub zawłaszczenia. Zdarza się, że matka potrzebuje dziecka bardziej niż dziecko matki i wykorzystuje je, by zabezpieczyć się emocjonalnie. Niekiedy matka nie ma nikogo innego, kto by ją kochał. Wtedy potrzebuje dziecka, by wymuszać miłość, zamiast nią obdarowywać. Matka może stać się boginią kontrolującą życie dziecka i zmuszającą je do realizowania jej ambicji i oczekiwań. Dziecko zaczyna odczuwać, że absolutnie nie może się z nią porozumieć. Matka im bliżej jest niego, tym odleglejsza dla niego się staje. Mimo dorosłego wieku syna lub córki ciągle traktuje ich jak dziecko, które bez niej by zginęło. Wmawia mu, że rozumie je lepiej niż ono samo siebie. Obwinia, gdy nie spełnia jej życzeń, oczekiwań, ambicji, potrzeb. Rywalizuje ze współmałżonkiem i stara się wypchnąć go ze sfery wychowania, by roztoczyć swą władzę nad wnukami. Nie liczy się z wyborami czy przekonaniami córki lub syna. Kiedy wreszcie ktoś chce się usamodzielnić, odgrywa rolę opuszczonej i skrzywdzonej, aby dziecko zrezygnowało dla niej ze swego życiowego powołania. Przez całe życie, trzeba przed nią ukrywać prawdę i udawać kogoś, kogo ona chce kreować. W ten sposób nie pozwala dorosnąć swojemu dziecku. Na takim etapie uwiązania syn lub córka ma już ogromne problemy z osobowością, idzie do psychiatry albo łapie się na marzeniach o samobójstwie.

Eliasz, by tchnąć nowe życie w syna wdowy z Sarepty, odebrał go z łona matki i zakrył swoim ciałem, ocienił własną, ojcowską osobowością, przez którą Duch Ojca niebieskiego wskrzesił dziecko. Musiało być jednak przerwanie tej zwyrodniałej więzi, jaka istniała dotychczas między tą kobietą a jej synem. W takim układzie można mówić o emocjonalnym kazirodztwie. Słowa straszne, ale coraz częściej się potwierdzające w społeczeństwie. Jezus zatrzymał pochód ludzi wiodący jedynaka na cmentarz i, słowem Boga, wskrzesił go. W jego życiu, które finiszowało się drogą na cmentarz, musiał pojawić się ktoś, kto zatrzymał ten kierunek toczenia się losu. Nie wiemy nic o relacjach między nim a jego matką, ale ten kondukt może mieć znaczenie symboliczne. Bywają takie odniesienia między matką a dzieckiem, które wiodą tylko na cmentarz, choć wydają się być karawaną nadtroskliwości. Celem życia nie jest ani bycie częścią życia matki, ani jej idolem, tylko, jak mówi Paweł w lekcji drugiej, objawienie się życia Syna Bożego w naszym życiu. Jezus musi objawić się w moim życiu i to jest jedyny cel.

Saturday, June 02, 2007

Cierpliwość jest wszystkim - Niedziela Trojcy Swietej

Augustyn Pelanowski OSPPE

Pamiętam z dzieciństwa zaćmienie słońca. Moja babcia wzięła kawałek szkła i ku mojemu zdziwieniu okopciła go nad świeczką, potem kazała wyjść z domu i obserwować słońce przez ten prymitywny filtr. Nie dość że słońce było zasłonięte księżycem, to jeszcze ciemny filtr zabezpieczał moje oko przez porażeniem światłem. Ale na czyste światło można spojrzeć tylko przez zasłony, jeśli nie chce się oślepnąć.

Nie możemy znieść czystego światła prawdy. Musimy czekać albo spoglądać na nie przez zasłony stworzonego świata. Potrzeba cierpliwości. Bóg ujawnił się na poziomie świata materialnego poprzez mądrość słowa w czasie, bo czas jest istotną cechą tego świata. Czas to przede wszystkim rozwój, a nie tylko przemijanie.

Księga Przysłów językiem poezji opowiada o przechodzeniu Mądrości stwórczego słowa od bezładu pierwotnej materii do form bardziej złożonych i doskonalszych, aż do istot żywych i inteligentnych. Światło i ciemność, ziemia i niebo, woda i ogień, ryby i ptaki, drzewa utworzyły komnatę, w której mógł pojawić się człowiek, czyli podobieństwo samego Boga. Każde z tych stworzeń stanowi jakąś zasłonę samego Stwórcy, jakiś filtr!

Mądrość Bo- ga, dokonawszy stworzenia świata zewnętrznego, przeszła do tworzenia głębi ludzkiego ducha. List do Rzymian daje nam obraz tego działania, począwszy od usprawiedliwienia inicjującego nowe stworzenie, przez etap wiary, która daje dostęp do łaski, przez ucisk, który tworzy wytrwałość, przez szlachetność cnoty przechodzi do nadziei, a ta dopiero staje się komnatą miłości rozlanej przez Ducha. Na takim tle łatwiej nam pojąć, dlaczego Jezus mówi swoim uczniom, że mógłby jeszcze wiele im powiedzieć, ale nie są gotowi znieść blasku prawdy i Duch doprowadzi ich stopniowo do pełni poznania.

Nawet pełnia prawdy o Bogu, który jest Trójcą, potrzebuje czasu, rozwoju, przygotowania, bo ta prawda wymaga filtrów naszych pojęć, by ją w ogóle sobie przedstawić. Bóg dokonuje swoich dzieł, stopniowo oswajając człowieka z łaskami, które zawsze są zbyt wielkie, by je po prostu przyjąć. Nadmiar dobra może być nie do zniesienia. Lud wybrany, wszedłszy do Kanaanu, miał zdobywać Ziemię Świętą stopniowo, gdyż, jak mówi Księga Wyjścia, rozpanoszyłyby się dzikie zwierzęta, które spustoszyłyby obiecaną przestrzeń uświęcenia narodu. Kiedy osiągamy jakiś poziom istnienia zbyt szybko, na skróty, wtedy ujawnia się w nas żądza lub zachłanność bestii. Na wszystkich drogach życia na tym świecie potrzebna jest cierpliwość, a przede wszystkim na tej drodze, która wiedzie poza ten świat. „Cierpliwość jest wszystkim. Rosnąć jak drzewo, które nie przyspiesza krążenia swych soków, które ufnie wytrzymuje wiosenne wichry, nie lękając się tego, że lato mogłoby nie nadejść. Lato przychodzi. Ale przychodzi ono tylko dla tych, którzy umieją czekać, tak spokojni i otwarci, jakby mieli nad sobą tylko wieczność. Każdego dnia, za cenę cierpień, które błogosławię, uczę się tej prawdy: cierpliwość jest wszystkim” (R.M.Rilke).