Monday, May 18, 2009

Wszystko w zamian za niewiele - VI B

Augustyn Pelanowski OSPPE

Bóg wyszukuje choć jednego dobrego słowa, jednej szlachetnej myśli, by mieć we mnie jakby szczelinę, przez którą wedrze się z miłością, która jest Jego Duchem.
Duch Święty, Duch miłości zstąpił wcześniej na Korneliusza i jego bliskich, zanim Piotr zupełnie przekonał się co do sensowności ogłoszenia Ewangelii Jezusa tym ludziom. Życie duchowe istnieje tylko dzięki Duchowi Świętemu, który zalewa jak powódź serce człowieka umiłowaniem. Musi się znaleźć w nas choćby jedna szczelina, by tak się stało! Gdy choć jedna cecha, jedno poruszenie w naszym wnętrzu zaistnieje, miłość wdziera się i skłania do miłowania innych. Bóg daje mi się w całkowitym zaufaniu do mnie, mimo tego, iż sam sobie nie potrafię jeszcze zaufać. Jezus ofiaruje swoim uczniom miłość, jakiej sam doświadcza od Ojca.

Czy nie jest to zatrważająco zdumiewające? Miłość Boga niczego nie tai, niczego nie skrywa, nie daje się w części albo tylko w jednym aspekcie, jednak potrzebuje choćby jednego poruszenia mojego serca, by wedrzeć się z niepowstrzymaną potęgą. Jezus powiedział: oznajmiłem wam WSZYSTKO, to znaczy, że niczego przed nimi nie zataił, zupełnie się odkrył! Miłość, którą otrzymaliśmy od Jezusa, nie może pozostać zatamowana w nas samych, stać się naszą prywatną sprawą, lecz domaga się wylania choćby na kogoś tak odległego jak Korneliusz dla Piotra! Skoro zostało się ukochanym, trzeba się wzajemnie miłować. Ale cóż takiego uczyniłem, że Bóg mnie całkowicie pokochał? Bóg tak bardzo chce ukochać wszystkich ludzi, że wystarcza mu jeden sprawiedliwy, by obdarować wszystkich swym umiłowaniem. Bóg wyszukuje choć jednego dobrego słowa albo jednej szlachetnej myśli, albo jednego sprawiedliwego gestu, by mieć we mnie jakby szczelinę, przez którą wedrze się z miłością, która jest Jego Duchem. W górskiej tamie wystarczy jedno pęknięcie, by żywioł wodny wylał się z siłą powodzi na obszary poza nią!

W Pieśni nad pieśniami (4,9) zapisano, że Oblubieniec zakochał się w Oblubienicy z powodu jednego spojrzenia jej oczu i jednego paciorka na jej naszyjniku. W oryginale Pieśni nad pieśniami w tym miejscu użyto słowa ANAK, które tłumaczy się zwykle jako ‘maleńki paciorek z naszyjnika’. Ale słowo znaczy również OLBRZYM albo GIGANT! Być może jeden najmniejszy, ale szczery jak złoto pacierz ma siłę zrobić na Bogu gigantyczne wrażenie, stać się olbrzymim powodem do wylania na nas Jego miłości. Bóg uwielbia się nami oczarowywać i wyszukuje w nas choćby jednego powodu do miłości. Byleby tylko w nas istniał choćby jeden powód, by tę miłość Jemu umożliwić. Jechiel Heller zapisał to w taki sposób: „Potrafisz mnie oczarować nawet jednym sprawiedliwym, przyciągasz mnie do siebie, gdy zachowujesz choćby jedno przykazanie”. Wystarczył jeden sprawiedliwy: Jezus Chrystus, by Bóg oczarował się całą ludzkością i wystarczy, że zachowujemy jedno przykazanie miłości, by otworzyły się niebiańskie zawory miłości Boga, rozlewając się na obszary ludzkiego istnienia.

Monday, May 11, 2009

Miłość wymaga - VI B Wielkanoc

Augustyn Pelanowski OSPPE

Miłość potrzebuje ciągłego podtrzymywania, rozwijania, starania, aby nie rozwiała się jak dym, nie skończyła się jak sen, nie odleciała jak przestraszony ptak, nie zwiędła jak niepodlewana roślina. Potrzebuje uderzania Słowami Biblii jak dłutem w skałę serca, by je kruszyć, czyli czynić sercem skruszonym. Miłość Boga zdobywa się wytrwale każdego dnia, wpisując we własną duszę naukę Jezusa. To mozolne żłobienie serca, pełne wysiłku, walki, wyczuwalnego oporu egoizmu, ciągłego poprawiania detali.

Miłość ta jest po to, aby radość człowieka była pełna. Jezusowi chodzi bowiem o szczęście człowieka, i według Niego nic tak nie uszczęśliwia jak troska o miłowanie Boga. Jeśli człowiek lekceważy wpisywanie Jego nauki w tablicę serca – twardszą niż kamień – jego wnętrze pozostaje nienasycone i niespokojne. Ostatnia, 613. micwa (nakaz) Starego Przymierza nakazywała Żydowi napisać własnoręcznie, litera po literze, zwój Tory dla siebie. Natchnione słowa miały być w ten sposób osobiście nie tyle przepisane na pergaminie, co wpisane w duszę człowieka. Jezus chce jeszcze więcej od swoich uczniów. Pragnie nieustannego wysiłku nie tylko w rozmyślaniu nad Jego nauką, ale przede wszystkim nieustannego wysiłku w miłosnym poznawaniu wszystkiego, co On im objawił.

Zakochani posługują się często poezją, bo nie znajdują słów, by wyrazić uczucie codziennymi sformułowaniami. Cytują Eliota albo Rilkego, ponieważ miłość potrzebuje szczególnego języka, który porusza nie tylko uczucia, ale też popycha do niezwykłych wyczynów. Każde ludzkie słowo wydaje się mizernym opakowaniem dla wyrażenia nawet zwykłego zakochania. Jakich słów potrzeba, by wyrazić miłość Boga do człowieka albo człowieka do Boga? Tu trzeba czegoś więcej niż poezji. Dlatego Jezus używa takich słów, jak przykazanie, nakaz, rozkaz, nauka, praeceptum! Mimo tak mocnych słów, ta miłość nie ma nic z elementów kontroli.

Wielu ludzi użala się na obojętność kogoś, kogo kochają. Ale nie każdy potrzebuje takiej miłości, jaką my ofiarujemy. Często miłość, którą obdarzamy kogoś, wcale nie jest miłością, tylko wymuszaniem czy też podejrzliwym sprawdzaniem drugiej osoby. Jezus wiedział, jakiej miłości potrzebują uczniowie i taką miłość im ofiarował. Wiedział też, jaką miłością pragną oni kochać i do takiej ich pobudzał. Erich Fromm porównał ofiarowywanie miłości do zapewnienia roślinie wilgoci. Moją miłość przejawiam w tym, że zapewniam roślinie taką wilgotność, jaka jest jej potrzebna. Nie mogę zakładać, że wszystkie rośliny potrzebują takiej samej wilgotności, bo mogę uszkodzić lub zniszczyć wiele z nich. Nie wystarczy chcieć dobrze. Trzeba jeszcze poznać, wiedzieć, czego oczekuje kochana osoba. Nasze wyobrażenia o miłości są nie tylko zdeformowane, ale czasem nawet krzywdzące dla innych. Jeśli nie pozbędziemy się osobistych wyobrażeń o miłości, możemy mieć problem z uciekaniem od nas ludzi. Jeśli nie wiem, jakiej miłości oczekuje ode mnie Bóg, mogę też się z Nim rozminąć.

Trwanie i wolność - V B Wielkanoc

Augustyn Pelanowski OSPPE

Życie duchowe potrzebuje troski Ogrodnika, ale też wrażliwości owoców na światło, czyli osobistej wrażliwości na światło mądrości Słowa Bożego.
Alegoria o winnym krzewie stwarza możliwości kilku interpretacji. Najpewniejsza jest tłumacząca przynoszenie owocu jako dążenie do upodobnienia się do Jezusa, gdyż w dalszej części tego fragmentu Jezus mówi: „Kto trwa we Mnie przynosi owoc obfity!”. Słowo TRWAĆ (MENO) w języku greckim oznacza też zamieszkiwanie, co jeszcze intensywniej uwypukla konieczność trwałego wszczepienia w krzyż Chrystusa. Trwałość jest cechą gwarantującą nienaruszalność oraz rozwój. Jezus prosi swych uczniów o trwanie w Nim, bo jedynie nieprzerwane zamieszkiwanie w Jego łasce powoduje owocowanie, czyli rozwój duchowy.

Przyjaźń z Jezusem nie jest przelotną znajomością z okazji świąt wielkanocnych. Co to znaczy trwać? Nie miłować jedynie słowem i językiem, ale czynem i prawdą, oraz spełniać słowa przykazań. Nie jest to więc jedynie trwałość przekonań, ale bardziej trwałość postawy. Trwać to również wytrwać mimo przeciwności, mimo presji świata i naporu kuszenia oraz ciążenia zwątpień. Najpewniejszym dowodem trwania w Bogu jest ujawnienie się w życiu człowieka obecności Ducha Świętego. Trwać w łasce uświęcającej to troszczyć się o to, by pasożyty nieprawości nie spowodowały zniszczenia naszego życia duchowego. Życie duchowe potrzebuje troski Ogrodnika, ale też wrażliwości owoców na światło, czyli wrażliwości osobistej na światło mądrości Słowa Bożego.

Uprawa winorośli wymaga wysokiego poziomu kultury materialnej, mądrości człowieka, a także wyjątkowych warunków atmosferycznych i troski ogrodnika. Czyż nie jest podobnie z trwaniem w krzewie życia Jezusa? Trwanie w Jego krzyżu zakłada: wysoki poziom kultury duchowej osoby, której zależy na duchowym owocowaniu, mądrości postępowania, specyficzną atmosferę uczuciową i wreszcie poddawanie się nieustannej trosce Ojca-Ogrodnika. Osiągnięcie słodkich i aromatycznych owoców na zwykłym krzewie winnym to efekt nasłonecznienia, które umożliwia właściwą fotosyntezę. Wszystko, co dzieje się między mną a Jezusem, powinno być intensywnie naświetlone – od tego zależy smak duchowości i aromat świętości.

Fotosynteza jest rodzajem asymilacji, czyli przyswojenia substancji koniecznych do życia, powodujących wzrost oraz odporność. Ogrodnik czyni wszystko, by dostarczyć krzewom jak najwięcej światła słonecznego oraz ochronić przed zagrzybieniem, i dlatego sadzi krzewy w pewnej odległości od siebie. Czyni się tak, by dać krzewom przestrzeń – to jeden z najstarszych sposobów hodowli winorośli, charakterystyczny do dziś w winnicach Burgundii lub Chianti. Przestrzeń w życiu duchowym jest jeszcze jednym warunkiem obfitego owocowania, czyli efektywnego życia duchowego. Czym jest jednak owa przestrzeń? Wolnością, w jakiej nas stawia Jezus, który nie mówił „musisz”, ale zawsze mawiał „jeśli chcesz”.

Owocowanie - V B Wielkanoc

Augustyn Pelanowski OSPPE

W Jerozolimie uczniowie nie wierzyli w na- wrócenie Szawła, gdyż pamiętali jego prześladowcze czyny. Nie wiedzieli jeszcze o przebaczeniu i umiłowaniu Szawła przez Jezusa, który go oczyścił i usprawiedliwił. Patrząc na innych, oceniamy ich często powierzchownie. Zapominamy o tym, że Bóg ich kocha. Gdybyśmy wiedzieli, jak bardzo, mielibyśmy odwagę do umiłowania ich.

Latorośl, która przynosi owoc, jest oczyszczana, przycinana i podwiązywana do palika. Człowiek, który zaczyna owocować duchowo, jest przycinany w tym, co jest w nim nieopanowane, błędne, grzeszne. W końcu jest przywiązywany do swojego krzyża, tak jakby ogrodnik zwrócił osieroconej gałęzi oderwany owoc i z powrotem go cudownie wszczepił. Latorośl, która nie rodzi owoców, jest odcinana, wyrzucona i spalona. Człowiek, który nie daje owoców nawrócenia, odpada od Boga i pochłania go najpierw ogień złości i żądzy, później zaś ogień otchłani.

Decydujące znaczenie ma owocowanie. Czy twoje życie przynosi owoc, czy też żyjesz bezowocnie? Czym jednak jest ten owoc? To nie jest zrealizowanie swoich marzeń lub pragnień, samorealizacja, sukces. Biblia mówi, że gdy Adam i Ewa zerwali owoc z drzewa poznania, spowodowali, że raj stał się matnią, gąszczem złowrogim, mroczną dżunglą, która dla nich samych stała się zasadzką. Owoc bez łączności z drzewem gnije. Człowiek bez krzyża ginie w bezsensie. Pierwsi rodzice ukrywając się przed Bogiem, stracili Go z oczu i stał się On dla nich niedostępny. Im usilniej próbujemy wypełnić nasze życie wszystkim, oprócz Boga, tym wyraźniejsza staje się nasza frustracja i zawiedzenie. Życie jest owocne, gdy mamy dowody nawrócenia ku Bogu. Tak jak kwiat, który zwiastując owoc, kieruje się ku słońcu, tak ludzkie serce, gdy zaczyna szukać w Bogu światła, zwiastuje przyszły owoc. Św. Paweł mówi: „Owocem bowiem światłości jest wszelka prawość i sprawiedliwość, i prawda. Badajcie, co jest miłe Panu. I nie miejcie udziału w bezowocnych czynach ciemności” (Ef 5,9–11).

Karol de Foucauld przed nawróceniem nieustannie powtarzał krótką modlitwę: „Boże, jeżeli jesteś, spraw, bym Cię poznał!”. Czy było to miłe Bogu? Oczywiście, dlatego przyszedł czas, kiedy jego modlitwy przyniosły owoc nawrócenia. Przyjął krzyż samotności, przed którym uciekał całe dotychczasowe życie, zatracając się w namiętnych grzechach. Wyobraźmy sobie ogród, w którym jest wiele drzew. Gdy ludzie go nawiedzają, wyszukują tylko te drzewa, które mają kwiaty lub owoce, inne są pomijane. Ludzie wyczuwają modlącego się człowieka i takiego, który nie odrywa się od drzewa swego krzyża, bo tylko taki jest dla nich kimś miłym jak aromat kwiatu i pożywnym jak miąższ owocu. Podobnie Bóg wyszukuje pośród ludzi tych, których już wyróżnia aromat modlitwy, i tych, którzy już mają smak podobieństwa do Jezusa. Świętego poszukują nie tylko ludzie, również dla Boga jest on kimś nieustannie upragnionym.

Sunday, May 03, 2009

Pasterz i Kamień - Wielkanoc IV B

Augustyn Pelanowski OSPPE

Eucharystyczna pasza i pastwiska Biblii dają pokarm na życie wieczne. W tych dwóch pokarmach wyraża się troska Boga o nasze wybawienie.
Pasterz, do którego porównuje się Jezus, nie jest bosym pastuszkiem, beztrosko przygrywającym swej trzodzie kojące nuty, ale jest kimś, kto oddaje życie za owce. Który pasterz z karpackich wzgórz oddałby życie za stado owiec? Zbawić, to uratować komuś życie, poświęcając własne. Chrystus ODDAŁ swoje życie, a nie UMARŁ. Umrzeć to jedynie być pozbawionym życia własnego i nikomu przez to nie uratować życia. Oddać życie można tylko za kogoś. Bóg przede wszystkim jest życiem wiecznym, a dzieląc się życiem, konsekwentnie dopuścił nas do wieczności. Dosłownie napisano, że Jezus KŁADZIE albo UMIESZCZA swoje życie za znane Mu osoby. Józef z Arymatei

ulokował w swoim grobie martwe ciało Chrystusa. Stało się to wytłumaczeniem sekretu tego wyrażenia Jezusa: KŁADĘ SWOJE ŻYCIE! Józef z Arymatei stał się przez to interpretacją człowieka z przypowieści, który budował dom i wkopał się głęboko w skałę, a w owej głębi umieścił fundamentalny kamień. Burze, deszcze ani wiatry nie zniszczyły tego domu. Mieć w fundamencie swojego życia śmierć Syna Bożego, który zmartwychwstał, to mieć nadzieję na własne zmartwychwstanie. Tylko czy położyłem śmierć Chrystusa u fundamentów mego bytowania? Jak się to w ogóle czyni? Piotr mówi do przełożonych ludu o Chrystusie jako kamieniu węgielnym, w którym jedynie jest zbawienie. Zbudować swoje życie na śmierci Chrystusa to coś więcej, niż tylko zbudować się Jego przykładem.

Śmierć Chrystusa, jakże nieszczęśliwa, stała się pogłębieniem naszego szczęścia. O tyle, o ile On głęboko zanurzył się w mroki nieszczęśliwej śmierci, my ubogaciliśmy się w szczęście Jego wiecznego życia. Nie znam takiej opowieści o pasterzu, który widząc wyschnięte pastwisko, zrosił je własną krwią, by ożywiona nią trawa mogła stać się pokarmem dla jego stada! A przecież Chrystus właśnie czegoś takiego dokonał dla nas. Jak więc żyć śmiercią Nieśmiertelnego? Eucharystyczna pasza i pastwiska Biblii dają pokarm na życie wieczne. W tych dwóch pokarmach dostrzegamy wyraz troski Boga o nasze wybawienie.

Eucharystia karmi życiem ze śmierci Chrystusa, Biblia karmi słowami, wydawać by się mogło, umarłymi w zamierzchłej przeszłości. Biblia i Eucharystia są jak dwie piersi matki karmiącej swoje dzieci własnym mlekiem. Św. Jan Chryzostom powie: jak matka powodowana naturalną miłością do dziecka, spieszy, by je nakarmić własnym mlekiem i krwią, tak Chrystus poi swoją Krwią tych, których odrodził. W orędziu końcowym ostatniego synodu biskupów czytamy: „Tradycja chrześcijańska często na równi stawiała Słowo Boże, które staje się ciałem, ze Słowem Bożym, które przyjmuje formę księgi”. Karm się więc słowami Biblii jak Komunią, a w Komunię wsłuchaj się, jakby była przyjacielskim słowem.

Pasja Pasterza - Wielkanoc IVB

Augustyn Pelanowski OSPPE

Objawienie Boskiego Pasterza nie jest rodzajem rywalizacji z rządzącą elitą polityczną. Jezusowi nie chodzi o rewolucję na tym świecie. Pasterz prowadził stada owiec z miejsc zniszczonych i stratowanych na nowe, wyżej położone, świeże i pełne zdrowej paszy. Kto chce iść za Bogiem, ten nie może się zatrzymywać, lecz musi ciągle wkraczać w nowe obszary fascynacji i poznania. Podobnie Jezus prowadzi nas do coraz żyźniejszych obszarów duchowych. Staliśmy się dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Jezus nas nie pożyczył na jakiś czas, lecz wykupił swoją śmiercią na zawsze. Pragnie takiej bliskości między sobą nami, jaka jest między Nim a Ojcem. Wpatrując się w twarz Jezusa, poznajemy Jego niewyczerpalną cierpliwość, On zaś widzi w naszych oczach niecierpliwą tęsknotę.

W rozdziale 6. Pierwszej Księgi Kronik jest lista miast, w których zamieszkiwali kapłani z rodu Kehata. Przy każdym z wyliczonych miast Biblia dodaje, jak nieodłączny refren, że kapłani otrzymywali miasta zawsze wraz z pastwiskami. Nie otrzymywali miast bez pastwisk. Zainteresowało mnie, dlaczego Biblia tak bardzo to podkreśla, że kapłani zawsze mieli mieć pastwiska – przecież nie trudnili się wypasem owiec czy kóz? Dla kogo te pastwiska? A może kapłani zawsze muszą zadbać o to, by troszczyć się o wypas duchowy tych, którzy zostali im powierzeni? Sprawdziłem, jak nazywa się pastwisko w języku oryginalnym, by dowiedzieć się, dla kogo te pastwiska kapłan musi przygotowywać. Pastwisko lub łąka to migresz, ale rdzeniem tego określenia jest gerasz, które znaczy wypędzać, wyrzucać albo być wygnanym, wypędzonym, odepchniętym, złupionym. Na pastwisko wyganiano owce, ale to słowo kojarzy się również z innym rodzajem wypędzania, jakiego człowiek może doświadczyć od społeczeństwa. Wolą Boga jest, aby kapłan zawsze gromadził wokół siebie i karmił duchowo tych, którzy są wypędzeni, wygnani, złupieni przez los, odepchnięci przez środowisko!

W przypadku Chry-stusa paszą dla dusz, którym pasterzuje, jest Jego życie. Kiedy ktoś czymś się pasjonuje, mówimy, że tym żyje. Ludzie żyją miłością, nienawiścią, sportem, nauką, kłamstwem i żyją życiem swoich dzieci, żyją sukcesami i czyimś nieszczęściem. Żyć samym Bogiem to najtrafniejszy wybór człowieczego serca. Bóg jest niepowstrzymanie rozrzutny w obdarowywaniu swoim życiem. Czym żyjesz? Czy Jezus jest dla ciebie pasją, fascynacją, kimś, bez kogo nie możesz żyć ani oddychać, ani funkcjonować, ani być zaspokojonym, ani zasnąć?

Słowo pasja: passio, oznacza w łacinie zarówno cierpienie, jak i namiętność; a więc umieranie, jak i ożywienie; radość i smutek, śmierć i życie. To bardzo mądre słowo! Pasja ma w sobie dwa oblicza: chwalebne i krzyżowe! Jezus mówi, że daje swoje życie dla nas, czyli umiera dla nas, ale to umieranie właśnie jest dla Niego czymś pasjonującym, gdyż w ten sposób zdobywa nas ożywionych na wieczność.