Saturday, December 31, 2011

Te Deum laudamus! - nieszpory na zakonczenie 2011

Benedykt XVI

Księża Kardynałowie,
Czcigodni bracia w biskupstwie i kapłaństwie
Szanowni przedstawiciele władz,
Drodzy bracia i siostry!

Zebraliśmy się w bazylice watykańskiej, by sprawować pierwsze nieszpory uroczystości Świętej Bożej Rodzicielki Maryi i złożyć dziękczynienie Panu na zakończenie roku, wspólnie śpiewając Te Deum. Dziękuję wam wszystkim, którzy zechcieliście zjednoczyć się ze mną, z tej okazji zawsze pełnej uczuć i znaczenia. W pierwszym rzędzie pozdrawiam księży kardynałów, czcigodnych braci w biskupstwie i kapłaństwie, zakonników i zakonnice, osoby konsekrowane i wiernych świeckich, którzy reprezentują całą wspólnotę kościelną Rzymu. W sposób szczególny pozdrawiam obecnych przedstawicieli władz, począwszy od burmistrza Rzymu, dziękując mu za dar kielicha, który zgodnie z piękną tradycją, ponawia co roku. Z serca życzę, aby nie zabrakło zaangażowania wszystkich, żeby oblicze naszego Miasta, coraz bardziej współbrzmiało z wartościami wiary, kultury i cywilizacji, należących do jego powołania i jego długiej historii.

Kolejny rok zbliża się do końca, podczas gdy oczekujemy nowego: z drżeniem, pragnieniami i tymi samymi oczekiwaniami. Jeśli myślimy o doświadczeniu życia, to jesteśmy zdumieni tym, jak w zasadzie jest ono krótkie i ulotne. Z tego powodu nierzadko stajemy przed pytaniem: jaki sens możemy nadać naszym dniom? Jaki sens możemy nadać zwłaszcza dniom trudu i bólu? Jest to pytanie, która przenika historię, a nawet serce każdego pokolenia i każdego człowieka. Na to pytanie jest jednak odpowiedź: jest ona wypisana na obliczu Dzieciątka, które urodziło się dwa tysiące lat temu w Betlejem, a które dziś jest Żyjącym, powstałym z martwych na zawsze. W tkankę ludzkości rozdartą tak wieloma niesprawiedliwościami, niegodziwościami i przemocą wdziera się w sposób zadziwiający radosna i wyzwalająca nowość Chrystusa Zbawiciela, który w tajemnicy swego Wcielenia i Narodzenia pozwala nam kontemplować dobroć i czułość Boga. Odwieczny Bóg wszedł w naszą historię i pozostaje obecny w wyjątkowy sposób w osobie Jezusa, Swego Syna, który stał się człowiekiem, naszym Zbawicielem, który przyszedł na ziemię, aby radykalnie odnowić ludzkość i wyzwolić ją od grzechu i śmierci, by podnieść człowieka do godności syna Bożego. Boże Narodzenie nie jest jedynie upamiętnieniem historycznego wypełnienia tej prawdy, która nas bezpośrednio dotyczy, ale w sposób tajemny i rzeczywisty obdarza nią na nowo.

Jakże sugestywne jest wysłuchanie u schyłku tego roku radosnego przepowiadania, jakie apostoł Paweł kierował do chrześcijan w Galacji: "Gdy nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo"(Ga 4,4-5). Słowa te docierają do serca historii wszystkich ludzi i rzucają na nią światło, więcej są jej ocaleniem, ponieważ z dnia Narodzenia Pańskiego przyszła dla nas pełnia czasu. Nie ma zatem miejsca na niepokój w obliczu czasu, który mija i nie wraca; jest teraz miejsce na bezgraniczne zaufanie do Boga, bo wiemy, że jesteśmy kochani przez Tego, dla Którego żyjemy i ku Któremu nasze życie jest ukierunkowane w oczekiwaniu Jego ostatecznego powrotu. Odkąd Zbawiciel zstąpił z nieba, człowiek nie jest już niewolnikiem czasu, który upływa nie wiadomo dlaczego, czy też naznaczonego trudem, smutkiem, bólem. Człowiek jest synem Boga, który wszedł w czas, aby odkupić czas od nonsensu i od tego, co negatywne i który odkupił całą ludzkość, obdarzając ją miłością jako nową perspektywą życia, które jest wieczne.


Kościół żyje tą prawdą i ją wyznaje oraz zamierza ją głosić także dzisiaj z nowym duchowym zapałem. Podczas tej uroczystości mamy szczególne powody, aby uwielbiać Boga za Jego tajemnicę zbawienia, która działa w świecie poprzez posługę kościelną. Mamy wiele powodów, aby dziękować Panu za to, co nasza wspólnota kościelna w sercu Kościoła powszechnego wykonuje w służbie Ewangelii w tym Mieście. W związku z tym, wraz z kardynałem wikariuszem, Agostino Vallinim, biskupami pomocniczymi, proboszczami i całym prezbiterium diecezjalnym, pragnę podziękować Panu zwłaszcza za obiecującą drogę wspólnotową mającą na celu dostosowanie duszpasterstwa zwyczajnego do wymogów naszych czasów poprzez projekt "Przynależność kościelna i współodpowiedzialność duszpasterska". Ma on na celu postawienie na pierwszym miejscu ewangelizacji, aby uczestnictwo wiernych w sakramentach uczynić bardziej odpowiedzialnym i owocnym, aby każdy mógł mówić człowiekowi współczesnemu o Bogu i wyraziście głosić Ewangelię tym, którzy jej nigdy nie poznali, albo też ją zapomnieli.

Quaestio fidei (kwestia wiary) jest priorytetowym wyzwaniem duszpasterskim również dla diecezji rzymskiej. Uczniowie Chrystusa są wezwani, by odrodzić w sobie i w innych tęsknotę za Bogiem oraz radość życia Nim i dawania o Nim świadectwa, zaczynając od zawsze bardzo osobistego pytania: dlaczego wierzę? Należy dać pierwszeństwo prawdzie, uwiarygodniać przymierze między wiarą a rozumem jako dwoma skrzydłami, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy (por. bł. Jan Paweł II, Encykl. Fides et ratio, prolog); czynić owocnym dialog między chrześcijaństwem a współczesną kulturą; odkrywać na nowo piękno i aktualność wiary nie jako aktu samego w sobie, odizolowanego, wpływającego na pewne momenty życia, ale jako stałego ukierunkowania nawet najprostszych wyborów, prowadzącego do głębokiej jedności osoby, czyniącego ją sprawiedliwą, aktywną, dobroczynną, dobrą. Chodzi o ożywienie wiary stojące u podstaw nowego humanizmu, zdolne do tworzenia kultury i zaangażowania społecznego.

W tym kontekście, diecezja rzymska, w czerwcu w ramach kongresu diecezjalnego, rozpoczęła program pogłębienia dotyczący inicjacji chrześcijańskiej i radości rodzenia nowych chrześcijan do wiary. Przepowiadanie wiary w Słowo, które stało się ciałem jest w istocie sercem misji Kościoła i cała wspólnota kościelna musi ponowne odkryć z nowym zapałem misyjnym to nieodzowne zadanie. Zwłaszcza młode pokolenie, które w większym stopniu odczuwa dezorientację, podkreśloną również przez obecny kryzys nie tylko ekonomiczny, ale także wartości, potrzebuje rozpoznania w Jezusie Chrystusie "klucza, ośrodka i celu całej ludzkiej historii" (Sobór Watykański II, Konst. Gaudium et spes, 10).

Rodzice są pierwszymi wychowawcami swoich dzieci do wiary od najmłodszych lat; dlatego trzeba wspierać rodziny w ich misji edukacyjnej poprzez stosowne inicjatywy. Jednocześnie pożądanym byłoby, żeby cykl chrzcielny, pierwszy etap drogi formacyjnej inicjacji chrześcijańskiej nie tylko sprzyjał świadomemu i godnemu przygotowaniu do sprawowania sakramentu, ale zwrócił odpowiednią uwagę na lata bezpośrednio następujące po chrzcie, wraz ze specjalnymi programami biorącymi pod uwagę warunki życia, jakim rodziny muszą stawić czoło. Zachęcam więc parafie i inne wspólnoty kościelne do aktywnego kontynuowania refleksji, by krzewić lepsze zrozumienie i recepcję sakramentów, poprzez które człowiek staje się uczestnikiem życia samego Boga. Niech Kościołowi w Rzymie nie zabraknie świeckich, gotowych zaoferować swój wkład w budowanie żywych wspólnot, pozwalających Słowu Bożemu wniknąć do serc tych, którzy nie poznali jeszcze Pana lub się od Niego oddalili. Równocześnie dobrze byłoby tworzyć okazje spotkania z Miastem, umożliwiające owocny dialog z tymi, którzy poszukują prawdy.

Drodzy przyjaciele, od chwili, kiedy Bóg posłał Swojego Syna Jednorodzonego, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo (por. Ga 4,5), nie może dla nas być ważniejszego zadania niż całkowite służenie Bożemu planowi. W związku z tym chciałbym zachęcić i podziękować wszystkim wiernym diecezji rzymskiej, którzy czują się odpowiedzialni, aby dać na nowo duszę tej naszej społeczności. Dziękuję wam, rzymskie rodziny, pierwsze i podstawowe komórki społeczeństwa! Dziękuję członkom wielu wspólnot, stowarzyszeń i ruchów zaangażowanych w animowanie życia chrześcijańskiego naszego Miasta!

Te Deum laudamus!, Ciebie Boże chwalimy! Kościół sugeruje nam, abyśmy nie kończyli roku bez skierowania do Pana naszego dziękczynienia za wszystkie Jego dobrodziejstwa. To w Bogu powinna się kończyć nasza ostatnia godzina, ostatnia godzina czasu i historii. Zapomnienie o tym celu naszego życia oznaczałoby upadek w próżnię, życie bez sensu. Dlatego Kościół kładzie w nasze usta starożytny hymn Te Deum. Jest to hymn pełen mądrości wielu pokoleń chrześcijan, którzy czują potrzebę uniesienia swych serc, ze świadomością, że wszyscy jesteśmy w rękach Pana pełnych miłosierdzia.

Te Deum laudamus! Tak śpiewa również Kościół, który jest w Rzymie, dziękując za cuda, jakich Bóg w nim zdziałał i działa. Z sercem pełnym wdzięczności przygotowujemy się do przekroczenia progu roku 2O12, pamiętając, że Pan nad nami czuwa i nas strzeże. Jemu pragniemy tego wieczoru powierzyć cały świat. Wkładamy w Jego ręce tragedie naszego świata i powierzamy również nadzieje na lepszą przyszłość. Składamy te życzenia w ręce Maryi, Matki Bożej, Salus Populi Romani.

Tuesday, December 27, 2011

Ma granice Nieskończony

George Weigel

Wiara chrześcijańska inspiruje prawe życie, nie poprzez strach, ale przez miłość: miłość, która wyraża samą siebie w ludzkiej historii przez pokorę Wcielenia i Świętych Narodzin.

Tytuł najnowszej książki o. Edwarda Oakesa Nieskończoność zmniejszona do Niemowlęcia w obrazowy sposób wyraża wyzwanie, jakie Boże Narodzenie stawia wyobraźni: tajemnica nieskończonego Boga stającego się skończonym człowiekiem.
W tym, co Liturgia Godzin nazywa admirabile commercium – przedziwną zamianą, najtrudniejsze dla naszego pojmowania nie jest „jak?”, najtrudniejsze w zrozumieniu jest „dlaczego?”.

Przyjmując założenie, że Bóg jest wszechmogący i nieskończony, większość z nas bez trudu byłaby w stanie wyobrazić sobie, że taki Bóg może wszystko, łącznie z wejściem w skończony świat, który sam stworzył. Najważniejsze pytanie brzmi: dlaczego taki Bóg mógłby chcieć uczynić coś takiego: poddać swoje Bóstwo ograniczeniom człowieczeństwa; zmniejszyć je do postaci niemowlęcia, a potem posunąć się jeszcze dalej – umrzeć jako torturowany przestępca z rąk swoich własnych stworzeń. Oto „skandal” chrześcijaństwa. Ponieważ odpowiedzią, jaką na pytanie „dlaczego?” daje wiara, jest ofiarna miłość, miłość tak ogromna, że wymagała od samej siebie nie dowodu intelektualnego, lecz aktywnego działania, ukazującego jej istotę.

Teologia chrześcijańskiego Wschodu pomaga nam zrozumieć pełniej przyczyny Wcielenia poprzez koncepcję theosis – przebóstwienia. Bóg staje się człowiekiem, abyśmy my mogli stać się jak Bóg, abyśmy mogli żyć z Nim w wieczności bez przeszkód. Zatem na tym polega admirabile commercium: Bóg „zamienia” swoją boskość na nasze człowieczeństwo, uzdalniając nas przez to do „zamienienia” naszej niedoskonałości na Jego boską chwałę – chwałę, o której aniołowie śpiewali pasterzom w Betlejem. Św. Paweł, pozostając na pustyni pewien czas po objawieniu otrzymanym w drodze do Damaszku, rozważał, w jaki sposób paschalne misterium śmierci i zmartwychwstania Chrystusa wypełniło Boże obietnice składane od momentu ustanowienia Izraela narodem wybranym. Rozważania te doprowadziły Apostoła Narodów do sformułowania po raz pierwszy tezy o tej „zamianie”: „Znacie przecież łaskę Pana naszego Jezusa Chrystusa, który będąc bogaty, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić” (2 Kor 8, 9).

Temat ten znalazł kontynuację w pismach Ojców Kościoła, którzy twierdzili, że dzięki tej „zamianie” ludzie otrzymali moc, by stać się bogami. Grzegorz z Nazjanzu pisał tak: „Starajmy się być takimi jak Chrystus, ponieważ także Chrystus stał się podobny do nas; starajmy się stawać bogami przez Niego, skoro On za naszym pośrednictwem stał się człowiekiem. Wziął na siebie to, co najgorsze, by uczynić nam dar z tego, co najlepsze” (Oratio 1, 5: SC 247, 78). Jeśli słowa o „stawaniu się bogami” brzmią dziwnie w naszych uszach, to być może dlatego, że nie całkiem jeszcze zgłębiliśmy radykalny bezmiar Bożej miłości, która we Wcieleniu „Bóg tak umiłował świat” (J 3, 16), że podwójnie się uniżył swoje Bóstwo, zmniejszając samego siebie do poziomu niemowlęcia po to, byśmy mogli w pełni i naprawdę mieć udział w Bożym życiu.

Wiek XVIII zapoczątkował krytykę chrześcijaństwa, która jak nowotwór dała przerzuty na wiek XIX. Krytyka ta zarzucała, że Bóg Abrahama, Izaaka, Jakuba i Jezusa utrzymywał ludzkość w infantylizmie, zatem tylko wyrzucając Boga Biblii poza nawias ludzkość jest w stanie wyzwolić się i osiągnąć dojrzałość. To oczywiście całkowite odwrócenie prawdy: wiara chrześcijan, głoszona w Drugim Liście świętego Piotra jest taka, że Bóg poprzez Wcielenie uczynił nas „uczestnikami Boskiej natury” (2 P 1, 4). W ten sposób Boża pokora, przejawiająca się jako miłość, prowadzi nas do pełni ludzkiej dojrzałości i do pełni prawdziwej wolności. Stąd papież św. Leon Wielki w Kazaniu I o Narodzeniu Pańskim, które Kościół rozważa podczas Godziny Czytań w dniu Bożego Narodzenia, mógł w 440 r. upomnieć Kościół rzymski słowami: „Poznaj swoją godność, chrześcijaninie. Stałeś się uczestnikiem Boskiej natury, porzuć więc wyrodne obyczaje dawnego upodlenia i już do nich nie powracaj”.

Wiara chrześcijańska inspiruje prawe życie, nie poprzez strach, ale przez miłość: miłość, która wyraża samą siebie w ludzkiej historii przez pokorę Wcielenia i Świętych Narodzin; miłość, która opowiada o chwale Boga „owiniętego w pieluszki i leżącego w żłobie” (Łk 2, 12)

Thursday, December 22, 2011

Radosc to pewnosc ze Bog mnie kocha

Benedykt XVI

„Ten, kto nie jest kochany, nie może też kochać siebie samego. Jest się przyjętym przede wszystkim przez inną osobę. Jednak każde ludzkie przyjęcie jest kruche. W końcu potrzebujemy bezwarunkowego przyjęcia. Tylko jeśli Bóg mnie przyjmuje i staję się tego pewny, ostatecznie wiem: dobrze, że istnieję. Dobrze być osobą ludzką. Gdzie zanika rozumienie przez człowieka, że Bóg go przyjmuje, że go kocha, tam pytanie, czy naprawdę dobrze jest istnieć jako osoba ludzka, nie znajduje już żadnej odpowiedzi. Wątpliwość co do ludzkiego istnienia staje się coraz bardziej nie do pokonania. Gdzie dominującą staje się wątpliwość co do Boga, tam nieuchronnie dochodzi do wątpliwości co do samego bycia człowiekiem. Widzimy to w braku radości, w wewnętrznym smutku, który można dostrzec na tak wielu ludzkich twarzach. Tylko wiara daje mi pewność: dobrze, że jestem. Dobrze jest istnieć jako osoba ludzka, także w trudnych czasach. Wiara napełnia radością od wewnątrz. Jest to jedno ze wspaniałych doświadczeń Światowych Dni Młodzieży”.

Tuesday, December 20, 2011

orędzie adwentowe 2011

Kiko Argüello

"Nie wiem, jak długo jeszcze będę żył, ale nie łudzę się… Jestem przekonany, że Bestia się budzi. Już na północy Hiszpanii czuje się nienawiść przeciwko "los kikos" [tak nazywani są członkowie wspólnot neokatechumenalnych], nienawiść irracjonalną przeciwko nam, tak jak irracjonalne były rzeczy, które masoneria mówiła przeciwko jezuitom. W Hiszpanii wszyscy mówili, że jezuici są bardzo bogaci, że to oszuści, że są "czarnym papieżem"; mówiono straszne rzeczy przeciwko jezuitom. A lud we wszystko wierzył. Jezuici jednak podtrzymali Kościół, prowadzili wiele seminariów na całym świecie, za ich przyczyną dokonało się olbrzymie dobro. Lecz nienawiść szatana była wielka… Jest w świecie misterium zła i bez pretendowania do porównywania się z jezuitami, czuję, że ta nienawiść skieruje się także przeciwko nam. I wszyscy musicie się na to przygotować. Może wielu z was opuści Drogę, kiedy przeczyta kalumnie w prasie. Zaczną od pieniędzy, bez wątpienia, potem seks, powtarzać będą kalumnie, kalumnie. Ileż to kalumnii wypowiedziano przeciwko pierwszym chrześcijanom! […] Nie bójcie się tego wszystkiego! Kiedy przyjdzie ten czas, Pan nam pomoże; pomoże, ponieważ my będziemy stali przy Piotrze."

Sunday, December 18, 2011

4 niedziela Adwentu B

Benedykt XVI

Drodzy bracia i siostry,

W tę czwartą i ostatnią niedzielę Adwentu liturgia przedstawia nam w tym roku opowieść o Zwiastowaniu Anielskim Maryi. Rozważając wspaniałą ikonę Maryi Panny w chwili, gdy otrzymuje Ona boskie przesłanie i odpowiada na nie, zostajemy wewnętrznie oświeceni przez światło prawdy, które ciągle na nowo promieniuje z tej tajemnicy. Szczególnie pragnąłbym się przez chwilę zatrzymać na znaczeniu dziewictwa Maryi, na fakcie, że poczęła Ona Jezusa, pozostając dziewicą.

W tle wydarzenia z Nazaretu jest proroctwo Izajasza. „Oto Panna pocznie i porodzi Syna i nazwie Go imieniem Emmanuel” (Iz 7, 14). Ta dawna obietnica znalazła niezwykłe spełnienie we Wcieleniu Syna Bożego. Nie tylko bowiem Maryja Panna poczęła, ale uczyniła to za sprawą Ducha Świętego, to znaczy samego Boga. Byt ludzki, który zaczyna żyć w Jej łonie, otrzymuje ciało z Maryi, ale Jego istnienie pochodzi całkowicie od Boga. Jest w pełni człowiekiem, uczynionym z ziemi – by użyć symboliki biblijnej – ale pochodzi z wysoka, z Nieba. Fakt, że Maryja poczyna, pozostając dziewicą, jest zatem istotny dla poznania Jezusa i dla naszej wiary, świadczy bowiem o tym, że inicjatywa wyszła od Boga i przede wszystkim objawia, kim jest poczęty. Jak mówi Ewangelia: „Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym” (Łk 1, 35). W tym sensie dziewictwo Maryi i bóstwo Jezusa gwarantują się nawzajem.

Dlatego właśnie tak ważne jest to jedyne pytanie, które Maryja, „bardzo zmieszana”, kieruje do anioła: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?” (Łk 1, 34). W swojej prostocie Maryja jest niezwykle mądra: nie wątpi w moc Boga, ale pragnie lepiej zrozumieć Jego wolę, aby całkowicie się jej podporządkować. Tajemnica ta nieskończenie przewyższa Maryję, a jednak zajmuje Ona doskonale wyznaczone jej miejsce w samym jej centrum. Jej serce i umysł są w pełni pokorne i właśnie ze względu na Jej szczególną pokorę Bóg oczekuje „tak” od tej dziewczyny, aby spełnić swój plan. Szanuje Jej godność i wolność. „Tak” Maryi zakłada zarazem dziewictwo i macierzyństwo, i pragnie, aby wszystko w Niej zmierzało do chwały Boga i aby Syn, który się z niej narodzi, mógł być całkowicie darem łaski.

Drodzy przyjaciele, dziewictwo Maryi jest jedyne i niepowtarzalne, ale jego znaczenie duchowe dotyczy każdego chrześcijanina. Jest ono w istocie związane z wiarą: ten bowiem, kto głęboko ufa w miłość Boga, przyjmuje do siebie Jezusa, Jego boskie życie, przez działanie Ducha Świętego. To właśnie stanowi tajemnicę Bożego Narodzenia! Życzę wszystkim wam, abyście przeżyli je z wewnętrzną radością.

Thursday, December 08, 2011

Maryja Niepokalanie Poczeta

Benedykt XVI

„Drodzy bracia i siostry!

Wielkie święto Niepokalanej Maryi zaprasza nas co roku, by zgromadzić się tutaj, na jednym z najpiękniejszych placów Rzymu, aby złożyć jej hołd, Matce Chrystusa i naszej Matce. Z miłością pozdrawiam wszystkich tutaj obecnych, jak i tych, którzy łączą się z nami poprzez radio i telewizję. Dziękuję wam też za żywy udział w tym moim akcie modlitwy.

Na szczycie kolumny, na której umieścimy kwiaty Maryja jest przedstawiona w posągu, który po części przypomina odczytany przed chwilą fragment Apokalipsy: „Wielki znak się ukazał na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu” (Ap 12,1). Jakie jest znaczenie tego obrazu? Przedstawia on równocześnie Matkę Bożą i Kościół.

Nade wszystko „niewiasta” z Apokalipsy to sama Maryja. Jawi się Ona jako „obleczona w słońce”, to znaczy ubrana w Boga: Panna Maryja rzeczywiście jest całkowicie otoczona Bożym światłem i żyje w Bogu. Ten symbol świetlistej szaty jasno wyraża stan, który dotyczy całego bytu Maryi: jest Ona „łaski pełna”, wypełniona miłością Boga. Św. Jan powiada, że „Bóg jest światłością” (1 J 1,5). Tak więc „łaski pełna”, „Niepokalana” odzwierciedla całą swoją osobą światło „słońca”, którym jest Bóg.

Ta niewiasta ma pod stopami księżyc, symbol śmierci i śmiertelności. Maryja jest w rzeczywistości w pełni włączona w zwycięstwo Jezusa Chrystusa, swego Syna nad grzechem i śmiercią; jest wolna od wszelkiego cienia śmierci i całkowicie napełniona życiem. Tak jak śmierć nie ma już żadnej władzy nad zmartwychwstałym Jezusem (por. Rz 6,9), tak też ze względu na szczególną łaskę i przywilej Boga Wszechmogącego, Maryja pozostawiła ją poza sobą, przezwyciężyła ją. Przejawia się to w dwóch wielkich tajemnicach jej życia: na początku – poczęcie bez zmazy grzechu pierworodnego – tę tajemnicę obchodzimy dzisiaj: a u kresu – wniebowzięcie z duszą i ciałem do chwały Boga. Jednakże także całe jej ziemskie życie było zwycięstwem nad śmiercią, ponieważ było poświęcone całkowicie na służbę Bogu, w pełnym ofiarowaniu siebie dla Niego i dla bliźniego. Z tego powodu Maryja jest sama w sobie opiewaniem życia: jest stworzeniem, w którym już dokonało się słowo Chrystusa: „Ja przyszedłem po to, aby [owce] miały życie i miały je w obfitości” (J 10,10).W wizji Apokalipsy jest jeszcze inny szczegół: na głowie Niewiasty obleczonej w słońce znajduje się „wieniec z gwiazd dwunastu”. Znak ten przedstawia dwanaście plemion Izraela i oznacza, że Panna Maryja znajduje się w centrum Ludu Bożego, całej wspólnoty świętych. W ten sposób ów obraz wieńca z dwunastu gwiazd wprowadza nas w drugą wielką interpretację znaku niebieskiego „Niewiasty obleczonej w słońce”: obok przedstawiania Matki Bożej znak ten uosabia Kościół, wspólnotę chrześcijańską wszystkich czasów. Niewiasta ta jest brzemienna, w tym sensie, że niesie w swym łonie Chrystusa i ma Go zrodzić dla świata: oto udręka Kościoła pielgrzymującego na ziemi, który pośród Bożego pocieszenia i prześladowania świata musi ludziom nieść Jezusa.

Właśnie dlatego, ponieważ niesie Jezusa, Kościół napotyka na sprzeciw okrutnego przeciwnika, przedstawionego w apokaliptycznej wizji jako „wielki smok barwy ognia” (Ap 12,3). Ten smok które bezskutecznie próbował pożreć Jezusa –„Syna - Mężczyznę, który wszystkie narody będzie pasł rózgą żelazną”(12,5) - na próżno, ponieważ Jezus przez swoją śmierć i zmartwychwstanie, wstąpił ku Bogu i zasiadł na Jego tronie. Tak więc smok, który został pokonany w niebie raz na zawsze, skierował swoje ataki na Niewiastę - Kościół - na pustyni świata. Ale w każdym czasie Kościół jest podtrzymywany światłem i mocą Boga, który karmi się go na pustyni chlebem Swego Słowa i świętej Eucharystii. W ten sposób we wszelkich uciskach, poprzez wszystkie próby na jakie napotyka w różnych czasach i w różnych częściach świata, Kościół cierpi prześladowanie, ale okazuje się zwycięzcą. Właśnie w ten sposób wspólnota chrześcijańska jest uobecnieniem, gwarancją miłości Boga w obliczu wszelkich ideologii nienawiści i egoizmu.
Jedyne sidła, jakich Kościół może i powinien się obawiać to grzech jego członków. Podczas gdy Maryja jest naprawdę Niepokalana, wolna od wszelkiej zmazy grzechu, to Kościół jest święty, ale równocześnie naznaczony naszymi grzechami. Z tego powodu Lud Boży, pielgrzymujący w czasie, zwraca się do swej Matki Niebieskiej i prosi ją o pomoc: prosi o nią, aby towarzyszyła Ona drodze wiary, aby zachęcała do zaangażowania w życie chrześcijańskie i aby wsparła naszą nadzieję. Potrzebujemy jej, zwłaszcza w tym tak trudnym momencie dla Włoch, dla Europy, dla różnych części świata. Niech Maryja pomaga nam dostrzec, że istnieje światło poza płaszczem mgły, która wydaje się okrywać rzeczywistość. Dlatego także my, zwłaszcza przy tej okazji, nie przestajemy prosić z synowską ufnością o jej pomoc: „O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy”. Ora pro nobis, intercede pro nobis ad Dominum Iesum Christum!

Thursday, December 01, 2011

The Bride and the Bridegroom in Holy Communion

Dr. Edward Sri

In the new English translation of the Mass, a beautiful change has been made to the prayer that comes shortly before Holy Communion is distributed. The priest has been saying, "Happy are those who are called to his supper" as he held up the Eucharistic host. But the new translation of this prayer is more robust. The priest will say, "Blessed are those who are called to the supper of the Lamb."

These new words certainly command our attention. And they underscore how the Eucharist is no ordinary meal, for they recall a climactic moment in the book of Revelation when Jesus comes to unite himself to his people in a great heavenly wedding feast.

In this scene, Jesus Christ, the Lamb of God, is depicted as a bridegroom joining himself to his bride, the Church. An angel announces this loving union by saying, "Blessed are those who are invited to the marriage supper of the Lamb" (Revelation 19:9). In the new translation, the priest at Mass more clearly echoes this angelic invitation to the heavenly wedding feast.

When you hear these words in the liturgy, therefore, you should realize that you are, in a sense, receiving a wedding invitation! And at this great marriage feast, you are no ordinary guest. When you come down the aisle to receive Holy Communion, you come as the bride, as a member of the Church. And you come to be united with your divine Bridegroom who gives Himself to you in the most intimate way possible here on earth-in the Holy Eucharist.

Here, we see how the Eucharist involves an intimate, loving communion with our Lord Jesus-one that is likened to the union shared between a husband and wife. Indeed, Holy Communion is a participation in that heavenly wedding supper of the Lamb, which celebrates the union of the divine bridegroom, Jesus, with his bride, the Church.

Amazing the Son of God

In response to this invitation, we will no longer say, "Lord, I am not worthy to receive to you." Instead, we will say, "Lord, I am not worthy that you should enter under my roof."

These new words recall the humility and trust of the Roman centurion in the gospels who asked Jesus to heal his servant who was at his house, paralyzed and in distress. As a Gentile, outside of God's covenant, and a Roman officer in charge of a hundred soldiers who were oppressing God's people, this centurion humbly recognizes his sinful condition and his unfavorable position among the Jews. He acknowledges that he-as a gentile, a Roman and a centurion-is not worthy to have Jesus, the holy Jewish rabbi, come to his home: "Lord, I am not worthy to have you come under my roof."

Yet the Roman Centurion also expresses a great faith that surpasses that of many others in the gospels and amazes even Jesus, which says a lot. (After all, it must take a lot to amaze the Son of God!) Even though up to this point in the gospels, Jesus has only performed healings for people in his presence, this Roman centurion believes Jesus can heal from afar-a long distance miracle-simply by speaking his word: "But only say the word, and my servant shall be healed" (see Matthew 8:8; Luke 7:6-7). Jesus praises this man for his faith.

Like the centurion, we, at this moment in the Mass, recognize our own sinful condition and our unworthiness to have Jesus come sacramentally under the “roof” of our souls in Holy Communion. Yet just as the centurion believed Jesus was able to heal his servant, so do we trust that Jesus can heal us as he becomes the most intimate guest of our souls in the Eucharist. Thus, we will say words similar to that of the trusting Centurion, "But only say the word and my soul shall be healed."

Hollow Hearts, Waiting To Be Filled! - I Advent

Six hundred years before the Word became flesh and dwelt among us, Isaiah was dreaming. In a very modern sounding lament, he was yearning for a glimpse of the glory of the "old days" when God was more, shall we say, visible: "Oh, that you would rend the heavens and come down, with the mountains quaking before you, while you wrought awesome deeds we could not hope for, such as they had not heard of from of old." (Isaiah 63) Isaiah yearns for God to be present in his time of exile and expectation. "For you have hidden your face from us..."



Isaiah longs, as we all still do, for the veil to be pulled back; for Divinity to reveal itself to humanity. Little could he dream that soon Divinity would actually conceal itself in humanity! If he only knew what God was about to do! The Author will enter His own Story, and the Potter Himself become clay!



Isaiah's classic image of God as the Potter and we the clay has a very incarnational feel to it. And a feel of mystery too. Imagining ourselves as clay means we cannot see, we can only feel. We feel the Master's touch, feel in our "earthen vessels" the movement of the Master's hands: the pinch that stings, the pressure that simplifies and smoothes out our lumps. If we yield to Him, we sense in our very being the delicate shaping and reshaping of His hands. Through life's experiences, it is the fine-tuning of Him making us His masterpiece.



Advent is the expectation of the great art our Father will make of us if we just let Him spin the potter's wheel, grafting spirit and flesh into Nature's finest creation. So let us let Him whirl us about in this workshop. This messy, dusty workshop of sanctity. And let's watch the excess of layered clay be stripped from us, and let's be emptied, made hollow for His purposes. Hollow vessels so designed to be filled with His Word, His love!