Augustyn Pelanowski OSPPE
Nasz świat pełen jest niedotykalnych - parszywych i wzgardzonych. W Indiach, gdzie 80 proc. ludności wyznaje hinduizm, co piąty Hindus rodzi się w systemie kastowym jako nieczysty. 160 milionów ludzi jest ofiarami ogólnego potępienia tylko dlatego, że urodzili się jako niedotykalni.
Na tle tych obrazów Jezus jawi się nam jako Bóg, który nie brzydzi się człowiekiem, do którego czują wstręt wszyscy. W Jezusie trędowaci, kozły ofiarne i czarne owce społeczeństwa wracają do godności człowieka. Paweł nie czynił różnicy między Żydem i Grekiem. Uzdrowienie pozwoliło trędowatemu wejść do miasta, powrócić do środowiska, ale uniemożliwiło Jezusowi wejść do tego samego miasta.
Pozwalając komuś wrócić, sam musiał odejść. Sens dzisiejszych tekstów przymusza nas do odpowiedzi: Czy w środowisku, w którym przebywasz, żyjesz, pracujesz, odpoczywasz, modlisz się, jest ktoś, kogo traktujesz jak trędowatego, czarną owcę albo Hindusa z piątej kasty? Czy uczestniczysz w niszczeniu ludzkiej godności, zrzucając na kogoś całe niezadowolenie ze swego życia, obrzucając choćby kogoś ośmieszającymi wyzwiskami? Czy nie przyczyniłeś się do tego, że na widok jakiejś osoby pojawiają się cyniczne uwagi, ironiczne uśmiechy, kąśliwe dowcipy lub wulgarne epitety? Czy nie za twoją przyczyną ktoś ma chore odniesienie do siebie samego, jest ciągle rozdarty, żyje w nieładzie i chaosie, ukrywa swoje oblicze w cieniu wstydu, izoluje się, zamyka, wycofuje?
Zaczyna się od tego, że jakieś dziecko w szkole jest słabsze lub nie ma rodziców, którzy by je ubrali w najmodniejsze ciuszki, nosi zbyt duże okulary, ma odstające uszy, jąka się jak Mojżesz, albo ma krzywy nos i staje się trędowatym popychadłem w klasie lub celem bolesnych żartów. Może ma rude włosy jak Dawid, nieudolnie gra w piłkę albo się zsikało na lekcji. Dziecięcy ostracyzm bywa okrutny.
W pewnej szkole chłopcy związali swojego kolegę w ubikacji i opluwali jego twarz przez całą przerwę międzylekcyjną. Przez wiele lat chłopiec wstydził się siebie samego i wzrastał, głusząc w sobie ogromną nienawiść do siebie. Był już dorosłym mężczyzną, ojcem trójki dzieci, namiętnie oglądającym mecze bokserskie. Pewnego dnia przyszedł do domu pijany, chwycił najstarszego syna, zaprowadził do ubikacji, związał go i krzycząc w szale wyzwiska, pluł w jego twarz i bił. Zmaltretowane dziecko potrzebowało pomocy medycznej. Napisano o nim w jakiejś gazecie, którą przeczytał dawny kolega z klasy, właśnie ten, który wpadł na ten okrutny pomysł wiele lat wcześniej w szkolnej ubikacji.
Jezus zdjęty litością wyciągnął rękę i dotknął trędowatego. Jezus być może i do ciebie wyciąga rękę i wskazuje ci twoje zapomniane przeżycie z dzieciństwa, delikatnie dotykając obolałych wspomnień, abyś poczuł się uwolniony od nienawiści do siebie lub, co gorsza, od przerzucania jej na najbliższych. Wyjść z pogardy, to okazać miłosierdzie komuś, na kogo mamy ochotę zwalić całą swoją złość.
Saturday, February 21, 2009
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment