Sunday, June 17, 2012
Słabe potężne ziarno
Drodzy bracia,
Liturgia dzisiejsza proponuje nam dwie krótkie przypowieści Jezusa: o ziarnie, które samo wzrasta i o ziarnku gorczycy (por. Mk 4, 26-34). Za pośrednictwem obrazów zaczerpniętych ze świata rolnictwa, Pan przedstawia tajemnicę Słowa i Królestwa Bożego oraz wskazuje powody naszej nadziei i naszego zaangażowania.
W pierwszej przypowieści uwaga skierowana jest na dynamikę zasiewu: ziarno, które zostaje rzucone w ziemię, kiełkuje i rośnie samo zarówno wtedy, gdy rolnik śpi, jak i wtedy, gdy czuwa. Człowiek sieje z nadzieją, że jego praca nie pozostanie bezowocna. Tym, co podtrzymuje rolnika w jego codziennych trudach, jest właśnie nadzieja w moc drzemiącą w ziarnie i dobro gleby. Przypowieść ta przywołuje tajemnicę stworzenia i odkupienia, owocnego dzieła Boga w historii. To On jest Panem Królestwa, człowiek jest Jego pokornym współpracownikiem, który rozważa i raduje się ze stwórczego działania Bożego i oczekuje cierpliwie na jego owoce. Końcowe żniwo kieruje nasze myśli ku ostatecznej interwencji Boga na końcu czasów, gdy zrealizuje On w pełni swoje Królestwo. Czas obecny jest czasem zasiewu, a wzrastanie ziarna zapewnia Pan. A zatem każdy chrześcijanin wie dobrze, że powinien czynić wszystko, co w jego mocy, ale ostateczny wynik zależy od Boga: ta świadomość podtrzymuje go w trudzie codziennego dnia, szczególnie w trudnych sytuacjach. Pisał o tym św. Ignacy Loyola: „Działaj tak, jakby wszystko zależało od ciebie, wiedząc jednak, że w rzeczywistości wszystko zależy od Boga” (por Pedro de Ribadeneira – Vita di S. Ignazio di Loyola, Mediolan 1998).
Także druga przypowieść wykorzystuje obraz ziarna. Chodzi tu jednak o specyficzne nasienie – gorczycy, uważane za najmniejsze ze wszystkich nasion. Choć jest tak małe, to jednak jest pełne życia, z jego rozkruszenia rodzi się odrośl zdolna do rozerwania ziemi, wydarcia się na promienie słoneczne i wyrastania, aż stanie się „większe od jarzyn” (por. Mk 4, 32): słabość jest siłą nasienia, podzielenie go jest jego mocą. Takie jest Królestwo Boże: rzeczywistość po ludzku mała, składająca się z ubogich w sercu, tych, którzy pokładają ufność nie we własne siły, ale w moc miłości Boga, tych którzy nie są ważni w oczach świata. A jednak to właśnie przez nich wdziera się moc Chrystusa i przemienia to, co jest pozornie nieistotne.
Obraz ziarna jest szczególnie drogi Jezusowi, gdyż dobrze wyraża tajemnicę Królestwa Bożego. W obu dzisiejszych przypowieściach przedstawia ono „wzrost” i „kontrast”: wzrost, który ma miejsce ze względu na dynamizm zawarty w samym ziarnie i kontrast między niepozornością ziarna a wielkością tego, co ono wytwarza. Przesłanie jest jasne: Królestwo Boże, nawet jeśli wymaga naszej współpracy, jest przede wszystkim darem Pana, łaską, która wyprzedza człowieka i jego dzieła. Nasza niewielka siła, pozornie bezbronna wobec problemów świata, jeśli jest zanurzona w moc Bożą, nie lęka się przeszkód, jest bowiem pewna zwycięstwa Pana. Jest to cud miłości Boga, która sprawia, że kiełkuje i rośnie wszelkie ziarno dobra rozproszone po ziemi. I doświadczenie tego cudu miłości sprawia, że jesteśmy optymistami, pomimo napotykanych trudności, cierpień i zła. Ziarno kiełkuje i wzrasta, gdyż sprawia to miłość Boga. Niech Maryja Panna, która przyjęła jako „żyzny grunt” ziarno Słowa Bożego, umocni w nas tę wiarę i tę nadzieję.
Benedykt XVI
Thursday, April 19, 2012
Blessed John Paul II
Karol Józef Wojtyła, known as John Paul II since his October 1978 election to the papacy, was born in the Polish town of Wadowice, a small city 50 kilometers from Krakow, on May 18, 1920. He was the youngest of three children born to Karol Wojtyła and Emilia Kaczorowska. His mother died in 1929. His eldest brother Edmund, a doctor, died in 1932 and his father, a non-commissioned army officer died in 1941. A sister, Olga, had died before he was born.
He was baptized on June 20, 1920 in the parish church of Wadowice by Fr. Franciszek Zak, made his First Holy Communion at age 9 and was confirmed at 18. Upon graduation from Marcin Wadowita high school in Wadowice, he enrolled in Krakow's Jagiellonian University in 1938 and in a school for drama.
The Nazi occupation forces closed the university in 1939 and young Karol had to work in a quarry (1940-1944) and then in the Solvay chemical factory to earn his living and to avoid being deported to Germany.
In 1942, aware of his call to the priesthood, he began courses in the clandestine seminary of Krakow, run by Cardinal Adam Stefan Sapieha, archbishop of Krakow. At the same time, Karol Wojtyła was one of the pioneers of the "Rhapsodic Theatre," also clandestine.
After the Second World War, he continued his studies in the major seminary of Krakow, once it had re-opened, and in the faculty of theology of the Jagiellonian University. He was ordained to the priesthood by Archbishop Sapieha in Krakow on November 1, 1946.
Shortly afterwards, Cardinal Sapieha sent him to Rome where he worked under the guidance of the French Dominican, Garrigou-Lagrange. He finished his doctorate in theology in 1948 with a thesis on the subject of faith in the works of St. John of the Cross (Doctrina de fide apud Sanctum Ioannem a Cruce). At that time, during his vacations, he exercised his pastoral ministry among the Polish immigrants of France, Belgium and Holland.
In 1948 he returned to Poland and was vicar of various parishes in Krakow as well as chaplain to university students. This period lasted until 1951 when he again took up his studies in philosophy and theology. In 1953 he defended a thesis on "evaluation of the possibility of founding a Catholic ethic on the ethical system of Max Scheler" at Lublin Catholic University. Later he became professor of moral theology and social ethics in the major seminary of Krakow and in the Faculty of Theology of Lublin.
On July 4, 1958, he was appointed titular bishop of Ombi and auxiliary of Krakow by Pope Pius XII, and was consecrated September 28, 1958, in Wawel Cathedral, Krakow, by Archbishop Eugeniusz Baziak.
On January 13, 1964, he was appointed archbishop of Krakow by Pope Paul VI, who made him a cardinal June 26, 1967 with the title of S. Cesareo in Palatio of the order of deacons, later elevated pro illa vice to the order of priests.
Besides taking part in Vatican Council II (1962-1965) where he made an important contribution to drafting the Constitution Gaudium et spes, Cardinal Wojtyła participated in all the assemblies of the Synod of Bishops.
The Cardinals elected him Pope at the Conclave of 16 October 1978, and he took the name of John Paul II. On 22 October, the Lord's Day, he solemnly inaugurated his Petrine ministry as the 263rd successor to the Apostle. His pontificate, one of the longest in the history of the Church, lasted nearly 27 years.
Driven by his pastoral solicitude for all Churches and by a sense of openness and charity to the entire human race, John Paul II exercised the Petrine ministry with a tireless missionary spirit, dedicating it all his energy. He made 104 pastoral visits outside Italy and 146 within Italy. As bishop of Rome he visited 317 of the city's 333 parishes.
He had more meetings than any of his predecessors with the People of God and the leaders of Nations. More than 17,600,000 pilgrims participated in the General Audiences held on Wednesdays (more than 1160), not counting other special audiences and religious ceremonies [more than 8 million pilgrims during the Great Jubilee of the Year 2000 alone], and the millions of faithful he met during pastoral visits in Italy and throughout the world. We must also remember the numerous government personalities he encountered during 38 official visits, 738 audiences and meetings held with Heads of State, and 246 audiences and meetings with Prime Ministers.
His love for young people brought him to establish the World Youth Days. The 19 WYDs celebrated during his pontificate brought together millions of young people from all over the world. At the same time his care for the family was expressed in the World Meetings of Families, which he initiated in 1994.
John Paul II successfully encouraged dialogue with the Jews and with the representatives of other religions, whom he several times invited to prayer meetings for peace, especially in Assisi.
Under his guidance the Church prepared herself for the third millennium and celebrated the Great Jubilee of the year 2000 in accordance with the instructions given in the Apostolic Letter Tertio Millennio adveniente. The Church then faced the new epoch, receiving his instructions in the Apostolic Letter Novo Millennio ineunte, in which he indicated to the faithful their future path.
With the Year of the Redemption, the Marian Year and the Year of the Eucharist, he promoted the spiritual renewal of the Church.
He gave an extraordinary impetus to Canonizations and Beatifications, focusing on countless examples of holiness as an incentive for the people of our time. He celebrated 147 beatification ceremonies during which he proclaimed 1,338 Blesseds; and 51 canonizations for a total of 482 saints. He made Th�r�se of the Child Jesus a Doctor of the Church.
He considerably expanded the College of Cardinals, creating 231 Cardinals (plus one in pectore) in 9 consistories. He also called six full meetings of the College of Cardinals.
He organized 15 Assemblies of the Synod of Bishops - six Ordinary General Assemblies (1980, 1983, 1987, 1990, 1994 and 2001), one Extraordinary General Assembly (1985) and eight Special Assemblies (1980,1991, 1994, 1995, 1997, 1998 (2) and 1999).
His most important Documents include 14 Encyclicals, 15 Apostolic Exhortations, 11 Apostolic Constitutions, 45 Apostolic Letters.
He promulgated the Catechism of the Catholic Church in the light of Tradition as authoritatively interpreted by the Second Vatican Council. He also reformed the Eastern and Western Codes of Canon Law, created new Institutions and reorganized the Roman Curia.
As a private Doctor he also published five books of his own: "Crossing the Threshold of Hope" (October 1994), "Gift and Mystery, on the fiftieth anniversary of my ordination as priest" (November 1996), "Roman Triptych" poetic meditations (March 2003), "Arise, Let us Be Going" (May 2004) and "Memory and Identity" (February 2005).
In the light of Christ risen from the dead, on 2 April a.D. 2005, at 9.37 p.m., while Saturday was drawing to a close and the Lord's Day was already beginning, the Octave of Easter and Divine Mercy Sunday, the Church's beloved Pastor, John Paul II, departed this world for the Father.
From that evening until April 8, date of the funeral of the late Pontiff, more than three million pilgrims came to Rome to pay homage to the mortal remains of the Pope. Some of them queued up to 24 hours to enter St. Peter's Basilica.
On April 28, the Holy Father Benedict XVI announced that the normal five-year waiting period before beginning the cause of beatification and canonization would be waived for John Paul II. The cause was officially opened by Cardinal Camillo Ruini, vicar general for the diocese of Rome, on June 28 2005.
He was baptized on June 20, 1920 in the parish church of Wadowice by Fr. Franciszek Zak, made his First Holy Communion at age 9 and was confirmed at 18. Upon graduation from Marcin Wadowita high school in Wadowice, he enrolled in Krakow's Jagiellonian University in 1938 and in a school for drama.
The Nazi occupation forces closed the university in 1939 and young Karol had to work in a quarry (1940-1944) and then in the Solvay chemical factory to earn his living and to avoid being deported to Germany.
In 1942, aware of his call to the priesthood, he began courses in the clandestine seminary of Krakow, run by Cardinal Adam Stefan Sapieha, archbishop of Krakow. At the same time, Karol Wojtyła was one of the pioneers of the "Rhapsodic Theatre," also clandestine.
After the Second World War, he continued his studies in the major seminary of Krakow, once it had re-opened, and in the faculty of theology of the Jagiellonian University. He was ordained to the priesthood by Archbishop Sapieha in Krakow on November 1, 1946.
Shortly afterwards, Cardinal Sapieha sent him to Rome where he worked under the guidance of the French Dominican, Garrigou-Lagrange. He finished his doctorate in theology in 1948 with a thesis on the subject of faith in the works of St. John of the Cross (Doctrina de fide apud Sanctum Ioannem a Cruce). At that time, during his vacations, he exercised his pastoral ministry among the Polish immigrants of France, Belgium and Holland.
In 1948 he returned to Poland and was vicar of various parishes in Krakow as well as chaplain to university students. This period lasted until 1951 when he again took up his studies in philosophy and theology. In 1953 he defended a thesis on "evaluation of the possibility of founding a Catholic ethic on the ethical system of Max Scheler" at Lublin Catholic University. Later he became professor of moral theology and social ethics in the major seminary of Krakow and in the Faculty of Theology of Lublin.
On July 4, 1958, he was appointed titular bishop of Ombi and auxiliary of Krakow by Pope Pius XII, and was consecrated September 28, 1958, in Wawel Cathedral, Krakow, by Archbishop Eugeniusz Baziak.
On January 13, 1964, he was appointed archbishop of Krakow by Pope Paul VI, who made him a cardinal June 26, 1967 with the title of S. Cesareo in Palatio of the order of deacons, later elevated pro illa vice to the order of priests.
Besides taking part in Vatican Council II (1962-1965) where he made an important contribution to drafting the Constitution Gaudium et spes, Cardinal Wojtyła participated in all the assemblies of the Synod of Bishops.
The Cardinals elected him Pope at the Conclave of 16 October 1978, and he took the name of John Paul II. On 22 October, the Lord's Day, he solemnly inaugurated his Petrine ministry as the 263rd successor to the Apostle. His pontificate, one of the longest in the history of the Church, lasted nearly 27 years.
Driven by his pastoral solicitude for all Churches and by a sense of openness and charity to the entire human race, John Paul II exercised the Petrine ministry with a tireless missionary spirit, dedicating it all his energy. He made 104 pastoral visits outside Italy and 146 within Italy. As bishop of Rome he visited 317 of the city's 333 parishes.
He had more meetings than any of his predecessors with the People of God and the leaders of Nations. More than 17,600,000 pilgrims participated in the General Audiences held on Wednesdays (more than 1160), not counting other special audiences and religious ceremonies [more than 8 million pilgrims during the Great Jubilee of the Year 2000 alone], and the millions of faithful he met during pastoral visits in Italy and throughout the world. We must also remember the numerous government personalities he encountered during 38 official visits, 738 audiences and meetings held with Heads of State, and 246 audiences and meetings with Prime Ministers.
His love for young people brought him to establish the World Youth Days. The 19 WYDs celebrated during his pontificate brought together millions of young people from all over the world. At the same time his care for the family was expressed in the World Meetings of Families, which he initiated in 1994.
John Paul II successfully encouraged dialogue with the Jews and with the representatives of other religions, whom he several times invited to prayer meetings for peace, especially in Assisi.
Under his guidance the Church prepared herself for the third millennium and celebrated the Great Jubilee of the year 2000 in accordance with the instructions given in the Apostolic Letter Tertio Millennio adveniente. The Church then faced the new epoch, receiving his instructions in the Apostolic Letter Novo Millennio ineunte, in which he indicated to the faithful their future path.
With the Year of the Redemption, the Marian Year and the Year of the Eucharist, he promoted the spiritual renewal of the Church.
He gave an extraordinary impetus to Canonizations and Beatifications, focusing on countless examples of holiness as an incentive for the people of our time. He celebrated 147 beatification ceremonies during which he proclaimed 1,338 Blesseds; and 51 canonizations for a total of 482 saints. He made Th�r�se of the Child Jesus a Doctor of the Church.
He considerably expanded the College of Cardinals, creating 231 Cardinals (plus one in pectore) in 9 consistories. He also called six full meetings of the College of Cardinals.
He organized 15 Assemblies of the Synod of Bishops - six Ordinary General Assemblies (1980, 1983, 1987, 1990, 1994 and 2001), one Extraordinary General Assembly (1985) and eight Special Assemblies (1980,1991, 1994, 1995, 1997, 1998 (2) and 1999).
His most important Documents include 14 Encyclicals, 15 Apostolic Exhortations, 11 Apostolic Constitutions, 45 Apostolic Letters.
He promulgated the Catechism of the Catholic Church in the light of Tradition as authoritatively interpreted by the Second Vatican Council. He also reformed the Eastern and Western Codes of Canon Law, created new Institutions and reorganized the Roman Curia.
As a private Doctor he also published five books of his own: "Crossing the Threshold of Hope" (October 1994), "Gift and Mystery, on the fiftieth anniversary of my ordination as priest" (November 1996), "Roman Triptych" poetic meditations (March 2003), "Arise, Let us Be Going" (May 2004) and "Memory and Identity" (February 2005).
In the light of Christ risen from the dead, on 2 April a.D. 2005, at 9.37 p.m., while Saturday was drawing to a close and the Lord's Day was already beginning, the Octave of Easter and Divine Mercy Sunday, the Church's beloved Pastor, John Paul II, departed this world for the Father.
From that evening until April 8, date of the funeral of the late Pontiff, more than three million pilgrims came to Rome to pay homage to the mortal remains of the Pope. Some of them queued up to 24 hours to enter St. Peter's Basilica.
On April 28, the Holy Father Benedict XVI announced that the normal five-year waiting period before beginning the cause of beatification and canonization would be waived for John Paul II. The cause was officially opened by Cardinal Camillo Ruini, vicar general for the diocese of Rome, on June 28 2005.
The Resurrection of Our Bodies
Christopher West
During this Easter season it is fitting to reflect on the resurrection not just of Jesus' body, but of our own bodies at the end of time. Many people have an erroneous "super-spiritual" view of eternal life. Such people tend to see the body as a shell that they're anxious to get rid of, as if death were the moment in which our souls were finally "liberated" from the "prison" of our bodies.
This was Plato's idea, but it is notthe Christian view of things. In fact, the idea that the body is a prison or merely a shell is based in heresy. The Apostle's Creed concludes with the bold proclamation: "I believe in the resurrection of the body and life everlasting. Amen." The Catechism of the Catholic Church observes, "‘On no point does the Christian faith meet with more opposition than on the resurrection of the body.' It is very commonly accepted that the life of the human person continues in a spiritual fashion after death. But how can we believe that this body, so clearly mortal, could rise to everlasting life" (CCC 996)? What a mystery! In Christ "the mortal puts on immortality" (1 Co 15:54).
We often speak of the "souls" in heaven. When we buried my grandmother, I saw her body go in the ground and I'm confident that her soul is now enjoying some form of union with God. But the souls currently in heaven ("currently," of course, is a time-bound word which doesn't even apply to heaven) remain in an "inhuman" state until the resurrection of their bodies. It can't be any other way for us as human beings. Since God created us as a union of body and soul, the separation of the two at death is entirely "unnatural." Indeed, it's a cosmic tragedy.
Our bodies will certainly be different in their resurrected state. Recall that the disciples didn't readily recognize Jesus after the resurrection (see Lk 24:15-16). But at the end of time, we will certainly have our bodies, as does Jesus. When he appeared after his resurrection in the upper room, he said, "See my hands and my feet, that it is I myself; handle me and see; for a spirit does not have flesh and bones as you see that I have" (Lk 24:39). And then, just to hammer the point home, he ate some fish in their presence (see Lk 24:41-43).
The difference is that in the resurrection our bodies will be perfectly "spiritualized" (see 1 Co 15:44). This means that our bodies will be permeated entirely by the power of the spirit. And because the "spirit" that will permeate our bodies is not only our own human spirits, but the divine Holy Spirit, our bodies will also be "divinized." In a way totally inaccessible to us now, we will participate, body and soul, "in the divine nature" (2 Pt 1:4).
What is this "divine nature?" As the Catechismteaches, "God has revealed his innermost secret. God himself is an eternal exchange of love, Father, Son, and Holy Spirit, and he has destined us to share in that exchange" (n. 221). This is what we mean by the "spiritualization" and "divinization" of the body. To the degree that creatures can, we will share – body and soul – in God's eternal exchange of love. And this "great mystery" is prefigured right from the beginning in our bodies as male and female and the call of the two to participate here on earth in an "exchange of love": the two become "one flesh" (Gen 2:24).
So, many ask, will there be sex in heaven? It depends what we mean by the term. Sex is not first what people do. It's who people are as male or female. Blessed John Paul II insisted many times in his reflections on the resurrection that we will be raised as male and female. So, in this sense, yes, there will be sex in heaven: we will be male and female. But Christ points us to an entirely new dimension of human sexuality and our call to union when he says that "in the resurrection they neither marry nor are given in marriage" (Mt 22:30).
Marriage and the "one flesh" union exist from the beginning to point us to the "Marriage of the Lamb" (Rev 19:7), to the union of Christ and the Church (see Eph 5:31-32). In the resurrection, the sacrament will give way to the divine reality. In other words, if God created the union of the sexes as a foreshadowing of heaven, Christ is saying, "You no longer need a foreshadowing to point you to heaven when you're in heaven. You're there. The ultimate union has come."
And this is the cry of the Spirit and the Bride: "Come, Lord Jesus, come!" And the Lord responds, "Surely, I am coming soon" (Rev 22:17-20). Let us pray that we are ready.
During this Easter season it is fitting to reflect on the resurrection not just of Jesus' body, but of our own bodies at the end of time. Many people have an erroneous "super-spiritual" view of eternal life. Such people tend to see the body as a shell that they're anxious to get rid of, as if death were the moment in which our souls were finally "liberated" from the "prison" of our bodies.
This was Plato's idea, but it is notthe Christian view of things. In fact, the idea that the body is a prison or merely a shell is based in heresy. The Apostle's Creed concludes with the bold proclamation: "I believe in the resurrection of the body and life everlasting. Amen." The Catechism of the Catholic Church observes, "‘On no point does the Christian faith meet with more opposition than on the resurrection of the body.' It is very commonly accepted that the life of the human person continues in a spiritual fashion after death. But how can we believe that this body, so clearly mortal, could rise to everlasting life" (CCC 996)? What a mystery! In Christ "the mortal puts on immortality" (1 Co 15:54).
We often speak of the "souls" in heaven. When we buried my grandmother, I saw her body go in the ground and I'm confident that her soul is now enjoying some form of union with God. But the souls currently in heaven ("currently," of course, is a time-bound word which doesn't even apply to heaven) remain in an "inhuman" state until the resurrection of their bodies. It can't be any other way for us as human beings. Since God created us as a union of body and soul, the separation of the two at death is entirely "unnatural." Indeed, it's a cosmic tragedy.
Our bodies will certainly be different in their resurrected state. Recall that the disciples didn't readily recognize Jesus after the resurrection (see Lk 24:15-16). But at the end of time, we will certainly have our bodies, as does Jesus. When he appeared after his resurrection in the upper room, he said, "See my hands and my feet, that it is I myself; handle me and see; for a spirit does not have flesh and bones as you see that I have" (Lk 24:39). And then, just to hammer the point home, he ate some fish in their presence (see Lk 24:41-43).
The difference is that in the resurrection our bodies will be perfectly "spiritualized" (see 1 Co 15:44). This means that our bodies will be permeated entirely by the power of the spirit. And because the "spirit" that will permeate our bodies is not only our own human spirits, but the divine Holy Spirit, our bodies will also be "divinized." In a way totally inaccessible to us now, we will participate, body and soul, "in the divine nature" (2 Pt 1:4).
What is this "divine nature?" As the Catechismteaches, "God has revealed his innermost secret. God himself is an eternal exchange of love, Father, Son, and Holy Spirit, and he has destined us to share in that exchange" (n. 221). This is what we mean by the "spiritualization" and "divinization" of the body. To the degree that creatures can, we will share – body and soul – in God's eternal exchange of love. And this "great mystery" is prefigured right from the beginning in our bodies as male and female and the call of the two to participate here on earth in an "exchange of love": the two become "one flesh" (Gen 2:24).
So, many ask, will there be sex in heaven? It depends what we mean by the term. Sex is not first what people do. It's who people are as male or female. Blessed John Paul II insisted many times in his reflections on the resurrection that we will be raised as male and female. So, in this sense, yes, there will be sex in heaven: we will be male and female. But Christ points us to an entirely new dimension of human sexuality and our call to union when he says that "in the resurrection they neither marry nor are given in marriage" (Mt 22:30).
Marriage and the "one flesh" union exist from the beginning to point us to the "Marriage of the Lamb" (Rev 19:7), to the union of Christ and the Church (see Eph 5:31-32). In the resurrection, the sacrament will give way to the divine reality. In other words, if God created the union of the sexes as a foreshadowing of heaven, Christ is saying, "You no longer need a foreshadowing to point you to heaven when you're in heaven. You're there. The ultimate union has come."
And this is the cry of the Spirit and the Bride: "Come, Lord Jesus, come!" And the Lord responds, "Surely, I am coming soon" (Rev 22:17-20). Let us pray that we are ready.
Sunday, March 11, 2012
Budujmy świątynię miłości
Benedykt XVI
Drodzy bracia i siostry!
Ewangelia tej trzeciej Niedzieli Wielkiego Postu przedstawia – w redakcji św. Jana – sławne wydarzenie, gdy Jezus wypędza ze świątyni jerozolimskiej sprzedawców zwierząt i wymieniających monety (por. J 2, 13-25). Zdarzenie to, przytoczone przez wszystkich Ewangelistów, działo się tuż przed świętem Paschy i zrobiło wielkie wrażenie zarówno na tłumie, jak i na uczniach. Jak powinniśmy rozumieć ten gest Jezusa? Przede wszystkim należy zauważyć, że nie spowodowało ono żadnej reakcji strażników porządku publicznego, ponieważ postrzegano je jako typowe działanie prorockie: prorocy bowiem, w imię Boga, często piętnowali nadużycia i czynili to nieraz za pomocą zachowań symbolicznych. Problemem była raczej ich władza. Dlatego właśnie Żydzi spytali Jezusa: „Jakim znakiem wykażesz się wobec nas, skoro takie rzeczy czynisz?” (J 2, 18), pokaż, że działasz rzeczywiście w imieniu Boga.
Wypędzenie przekupniów ze świątyni było również odczytane w sensie polityczno-rewolucyjnym, umieszczając Jezusa wśród ruchu zelotów. To właśnie oni byli rzeczywiście „gorliwymi” w trosce o prawo Boże i gotowi do użycia przemocy, aby było ono przestrzegane. W czasach Jezusa spodziewali się Mesjasza, który wyzwoli Izraela spod panowania rzymskiego. Ale Jezus zawiódł te oczekiwania, tak że niektórzy uczniowie Go opuścili, a Judasz Iskariota nawet Go zdradził. W rzeczywistości nie można interpretować Jezusa jako człowieka posługującego się przemocą: przemoc jest sprzeczna z Królestwem Bożym, jest narzędziem Antychrysta. Przemoc nigdy nie służą ludzkości, ale ją odczłowiecza.
Posłuchajmy zatem słów, jakie Jezus wypowiada, czyniąc ten gest: „Weźcie to stąd, a nie róbcie z domu mego Ojca targowiska!”. I uczniowie przypomnieli sobie wówczas, że w Psalmie napisano: „Gorliwość o dom Twój mnie pożera” (69, 10). Psalm ten jest wołaniem o pomoc w sytuacji skrajnego zagrożenia ze względu na nienawiść wrogów: sytuacja, którą Jezus będzie przeżywał w swojej męce. Gorliwość o Ojca i o Jego dom doprowadzą Go aż do krzyża: Jego gorliwość jest gorliwością miłości, która osobiście płaci, a nie taką, która chciałaby służyć Bogu drogą przemocy. Albowiem „znakiem”, jaki Jezus da jako dowód swojej władzy, będzie właśnie Jego śmierć i zmartwychwstanie. „Zburzcie tę świątynię – powiedział – a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo”. A święty Jan dodaje: „On zaś mówił o świątyni swego ciała” (J 2, 20-21). Wraz z Paschą Jezusa rozpoczyna się nowy kult, kult miłości i nowej świątyni, którą jest On sam – zmartwychwstały Chrystus, dzięki któremu każdy wierzący może wielbić Boga Ojca „w Duchu i prawdzie” (J 4, 23).
Drodzy przyjaciele, Duch Święty zaczął budować tę nową świątynię w łonie Maryi Panny. Za Jej wstawiennictwem módlmy się, aby każdy chrześcijanin stawał się żywym kamieniem tej budowli duchowej.
Drodzy bracia i siostry!
Ewangelia tej trzeciej Niedzieli Wielkiego Postu przedstawia – w redakcji św. Jana – sławne wydarzenie, gdy Jezus wypędza ze świątyni jerozolimskiej sprzedawców zwierząt i wymieniających monety (por. J 2, 13-25). Zdarzenie to, przytoczone przez wszystkich Ewangelistów, działo się tuż przed świętem Paschy i zrobiło wielkie wrażenie zarówno na tłumie, jak i na uczniach. Jak powinniśmy rozumieć ten gest Jezusa? Przede wszystkim należy zauważyć, że nie spowodowało ono żadnej reakcji strażników porządku publicznego, ponieważ postrzegano je jako typowe działanie prorockie: prorocy bowiem, w imię Boga, często piętnowali nadużycia i czynili to nieraz za pomocą zachowań symbolicznych. Problemem była raczej ich władza. Dlatego właśnie Żydzi spytali Jezusa: „Jakim znakiem wykażesz się wobec nas, skoro takie rzeczy czynisz?” (J 2, 18), pokaż, że działasz rzeczywiście w imieniu Boga.
Wypędzenie przekupniów ze świątyni było również odczytane w sensie polityczno-rewolucyjnym, umieszczając Jezusa wśród ruchu zelotów. To właśnie oni byli rzeczywiście „gorliwymi” w trosce o prawo Boże i gotowi do użycia przemocy, aby było ono przestrzegane. W czasach Jezusa spodziewali się Mesjasza, który wyzwoli Izraela spod panowania rzymskiego. Ale Jezus zawiódł te oczekiwania, tak że niektórzy uczniowie Go opuścili, a Judasz Iskariota nawet Go zdradził. W rzeczywistości nie można interpretować Jezusa jako człowieka posługującego się przemocą: przemoc jest sprzeczna z Królestwem Bożym, jest narzędziem Antychrysta. Przemoc nigdy nie służą ludzkości, ale ją odczłowiecza.
Posłuchajmy zatem słów, jakie Jezus wypowiada, czyniąc ten gest: „Weźcie to stąd, a nie róbcie z domu mego Ojca targowiska!”. I uczniowie przypomnieli sobie wówczas, że w Psalmie napisano: „Gorliwość o dom Twój mnie pożera” (69, 10). Psalm ten jest wołaniem o pomoc w sytuacji skrajnego zagrożenia ze względu na nienawiść wrogów: sytuacja, którą Jezus będzie przeżywał w swojej męce. Gorliwość o Ojca i o Jego dom doprowadzą Go aż do krzyża: Jego gorliwość jest gorliwością miłości, która osobiście płaci, a nie taką, która chciałaby służyć Bogu drogą przemocy. Albowiem „znakiem”, jaki Jezus da jako dowód swojej władzy, będzie właśnie Jego śmierć i zmartwychwstanie. „Zburzcie tę świątynię – powiedział – a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo”. A święty Jan dodaje: „On zaś mówił o świątyni swego ciała” (J 2, 20-21). Wraz z Paschą Jezusa rozpoczyna się nowy kult, kult miłości i nowej świątyni, którą jest On sam – zmartwychwstały Chrystus, dzięki któremu każdy wierzący może wielbić Boga Ojca „w Duchu i prawdzie” (J 4, 23).
Drodzy przyjaciele, Duch Święty zaczął budować tę nową świątynię w łonie Maryi Panny. Za Jej wstawiennictwem módlmy się, aby każdy chrześcijanin stawał się żywym kamieniem tej budowli duchowej.
Wednesday, February 15, 2012
Modlić się za krzywdzicieli - katecheza o modlitwie
Benedykt XVI
Drodzy bracia i siostry,
W naszej szkole modlitwy w minioną środę mówiłem o modlitwie Jezusa na krzyżu, zaczerpniętej z psalmu 22 „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił”. Obecnie pragnąłbym kontynuować rozważanie na temat modlitwy Jezusa na krzyżu bezpośrednio przed śmiercią i chciałbym się dzisiaj zatrzymać nad narracją, którą spotykamy w Ewangelii według św. Łukasza. Ewangelista przekazał nam trzy słowa Jezusa na krzyżu, z których dwa – pierwsze i trzecie są modlitwą skierowaną wprost do Ojca. Natomiast drugie stanowi obietnica złożona tak zwanemu dobremu łotrowi, ukrzyżowanemu wraz z Nim. Odpowiadając na jego w istocie modlitwę Jezus zapewnia go: „Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju”(Łk 23,43). W ten sposób w relacji Łukasza są sugestywnie splecione ze sobą dwie modlitwy, które umierający Jezus kieruje do Ojca oraz przyjęcie błagania, jakie kieruje do Niego skruszony grzesznik. Jezus przyzywa Ojca i jednocześnie wysłuchuje modlitwy tego człowieka, który często nazywany jest latro poenitens „dobry łotr”.
Zatrzymajmy się na tych trzech modlitwach Jezusa. Pierwsze wypowiada natychmiast po przybiciu do krzyża, podczas gdy żołnierze dzielą między siebie Jego szaty, jako smutne wynagrodzenie za swą służbę. W pewnym sensie tym gestem zamyka się proces ukrzyżowania. Pisze św. Łukasz: „Gdy przyszli na miejsce, zwane «Czaszką», ukrzyżowali tam Jego i złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej Jego stronie. Lecz Jezus mówił: «Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią». Potem rozdzielili między siebie Jego szaty, rzucając losy” (23,33 - 34). Pierwsza modlitwa, którą Jezus kieruje do Ojca to wstawiennictwo: prosi o przebaczenie dla swoich oprawców. W ten sposób Jezus wypełnia osobiście to, czego nauczał w Kazaniu na Górze, gdy powiedział: „Lecz powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą”(Łk 6:27), a ponadto obiecał tym wszystkim, którzy potrafią wybaczyć: „Wasza nagroda będzie wielka, i będziecie synami Najwyższego” (w. 35). Teraz, z krzyża, nie tylko przebacza On swoim oprawcom, ale zwraca się wprost do Ojca wstawiając się za nimi.
Postawa ta znajduje wzruszające „naśladownictwo” w relacji o ukamienowaniu św. Szczepana, pierwszego męczennika. Szczepan rzeczywiście bliski końca: „Gdy osunął się na kolana, zawołał głośno: «Panie, nie poczytaj im tego grzechu!» Po tych słowach skonał” (Dz 7,60) – były to jego ostatnie słowa. Znamienne jest porównanie modlitwy przebaczenia Jezusa i modlitwy pierwszego męczennika. Św. Szczepan zwraca się do Zmartwychwstałego Pana i prosi, aby jego zabójstwo – czyn jasno określony wyrażeniem „ten grzech” - nie zostało przypisane tym, którzy go ukamienowali. Jezus na krzyżu zwraca się do Ojca i nie tylko prosi o przebaczenie dla krzyżujących Go, ale wyjaśnia także to, co się dzieje. Według Jego słów ludzie krzyżujący Go: „nie wiedzą, co czynią” (Łk 23, 34). Przedstawia ignorancję, to, że „nie wiedzą” jako motyw prośby o przebaczenie Ojca, ponieważ pozostawia ona otwartą drogę ku nawróceniu, jak to zresztą ma miejsce w słowach, które wypowie setnik w chwili śmierci Jezusa: „Istotnie, człowiek ten był sprawiedliwy”(w. 47), był Synem Bożym. „Dla wszystkich czasów i wszystkich ludzi pociechę stanowi fakt, że Pan - zarówno w przypadku rzeczywiście niewiedzących, jakimi byli oprawcy, jak też wobec tych, którzy wiedzieli, a mimo to skazali Go – niewiedzę ich uznaje za podstawę prośby o przebaczenie. Uważa je za bramę, która może nas otworzyć na nawrócenie się” (Jezus z Nazaretu II, 223).
Drugie słowo Jezusa na krzyżu przekazane przez św. Łukasza to słowo nadziei, to odpowiedź na modlitwę jednego z dwóch ludzi ukrzyżowanych wraz z Nim. Dobry łotr wsłuchuje się w swój głos sumienia i się nawraca, zdaje sobie sprawę, że jest przed Synem Bożym, który objawia oblicze samego Boga i prosi Go: „Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa” (w. 42). Odpowiedź Pana na tę modlitwę znaczenie wykracza poza prośbę: „Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju” (w. 43). Jezus jest świadom, że wchodzi bezpośrednio w komunię z Ojcem i ponownie otwiera człowiekowi drogę do Bożego raju. W ten sposób poprzez tę odpowiedź daje mocną nadzieję, że dobroć Boga może nas dotknąć nawet w ostatniej chwili życia, a szczera modlitwa, nawet po niewłaściwym życiu, napotyka na otwarte ramiona Dobrego Ojca, oczekującego na powrót syna.
Ale zatrzymajmy się na ostatnich słowach umierającego Jezusa. Ewangelista opowiada: „Było już około godziny szóstej i mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. Słońce się zaćmiło i zasłona przybytku rozdarła się przez środek. Wtedy Jezus zawołał donośnym głosem: «Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego». Po tych słowach wyzionął ducha” (w. 44-46). Niektóre aspekty tej narracji różnią się w porównaniu z obrazem przedstawionym przez Marka i Mateusza. Trzy godziny ciemności nie są u Marka opisane, natomiast w Ewangelii Mateusza są połączone z szeregiem innych wydarzeń apokaliptycznych, jak trzęsienie ziemi, otwarcie się grobów, zmartwychwstanie umarłych (por. Mt 27, 51-53). W Ewangelii Łukasza godziny ciemności mają swoją przyczynę w zaćmieniu słońca, ale w tej chwili ma także miejsce rozdarcie się zasłony świątyni. W ten sposób relacja Łukasza przedstawia dwa znaki, w pewien sposób paralelne, na niebie i w świątyni. Niebo traci swe światło, ziemia się wali, podczas gdy w świątyni miejscu obecności Boga, rozdziera się zasłona, która chroni sanktuarium. Śmierć Jezusa przedstawiona jest wyraźnie jako wydarzenie kosmiczne i liturgiczne; w szczególności oznacza początek nowego kultu, w świątyni nie zbudowanej przez ludzi, ponieważ to samo Ciało Jezusa, umarłego i zmartwychwstałego gromadzi ludy i je jednoczy w Sakramencie Jego Ciała i Krwi.
Modlitwa Jezusa w tej chwili cierpienia - „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego” - jest głośnym krzykiem najwyższego i całkowitego zawierzenia Bogu. Wyraża ona pełną świadomość, że Jezus nie jest opuszczony. Początkowe wezwanie „Ojcze” – przypomina Jego pierwszą wypowiedź jako dwunastoletniego chłopca. Pozostał wówczas przez trzy dni w świątyni Jerozolimskiej, której zasłona obecnie się rozdarła. A kiedy rodzice wyrazili Jemu swoje zaniepokojenie, odpowiedział: „Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?”(Łk 2,49). Od początku aż do końca Jego odczuwanie, słowo, działanie całkowicie określa Jego wyjątkowa relacja z Ojcem. Również swój krzyż przeżywa On w pełni w miłości, w owej synowskiej relacji z Bogiem, ożywiającej Jego modlitwę.
Słowa wypowiedziane przez Jezusa, po wezwaniu „Ojcze” podejmują wyrażenie psalmu 31: „W ręce Twoje powierzam ducha mojego”(Ps 31,6). Nie są one jednak prostym cytatem, lecz wykazują stanowczą decyzję: Jezus „oddaje się” Ojcu w akcie całkowitego zawierzenia siebie. Słowa te są modlitwą „zaufania”, pełną ufności w miłość Boga. Modlitwa Jezusa w obliczu śmierci jest dramatyczna, tak jak ma to miejsce w przypadku każdego człowieka, ale równocześnie jest przeniknięta tym głębokim spokojem, który rodzi się z zaufania Ojcu i z woli całkowitego powierzenia się Jemu. W Getsemani, kiedy wszedł w ostateczne zmagania i najbardziej intensywną modlitwę oreaz miał być „wydany w ręce ludzi” (Łk, 9,44) Jego pot stał się „jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię” (Łk 22, 44). Ale jego serce było całkowicie posłuszne woli Ojca i dlatego przybył „anioł z nieba”, aby Go umocnić (por. Łk 22, 42-43). Teraz, w swych ostatnich chwilach Jezus zwraca się do Ojca, mówiąc w jakie naprawdę ręce składa całą swoją egzystencję. Przed wyruszeniem w drogę do Jerozolimy Jezus nalegał, mówiąc do swoich uczniów: „Weźcie wy sobie dobrze do serca te właśnie słowa: Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi” (Łk 9,44). Teraz, kiedy życie Go opuszcza, pieczętuje On w modlitwie swą ostateczną decyzję: Jezus pozwolił, aby został wydany „w ręce ludzi”, ale w ręce Ojca składa swego ducha; w ten sposób stwierdza św. Jan Ewangelista – wszystko się wypełniło, najwyższy akt miłości został doprowadzony aż do końca, do kresu i poza kres.
Drodzy bracia i siostry, słowa Jezusa na krzyżu w ostatnich chwilach Jego życia ziemskiego dają ważne wskazania dla naszej modlitwy, ale otwierają również na pogodne zaufanie i mocną nadzieję. Jezus, który prosi Ojca, aby przebaczył tym, którzy Go krzyżują zachęca nas do trudnego aktu modlitwy także za tych, którzy nam wyrządzają krzywdę, zaszkodzili nam, abyśmy potrafili zawsze przebaczać, żeby Boże światło mogło oświecić ich serce; zachęca nas, aby żyć w naszej modlitwie tą samą postawą miłosierdzia i miłości, jakie Bóg ma wobec nas: „odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom” mówimy codziennie w „Ojcze nasz”. Równocześnie Jezus, który w chwili śmierci powierza się całkowicie w ręce Boga Ojca przekazuje nam pewność, że niezależnie od tego, jak ciężkie byłyby próby, jak trudne problemy, czy ciężkie cierpienia, nigdy nie wypadniemy z rąk Boga, z tych rąk, które nas stworzyły, wspierają nas i towarzyszą nam na drodze naszego życia, ponieważ kieruje nimi miłość nieskończona i wierna.
Drodzy bracia i siostry,
W naszej szkole modlitwy w minioną środę mówiłem o modlitwie Jezusa na krzyżu, zaczerpniętej z psalmu 22 „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił”. Obecnie pragnąłbym kontynuować rozważanie na temat modlitwy Jezusa na krzyżu bezpośrednio przed śmiercią i chciałbym się dzisiaj zatrzymać nad narracją, którą spotykamy w Ewangelii według św. Łukasza. Ewangelista przekazał nam trzy słowa Jezusa na krzyżu, z których dwa – pierwsze i trzecie są modlitwą skierowaną wprost do Ojca. Natomiast drugie stanowi obietnica złożona tak zwanemu dobremu łotrowi, ukrzyżowanemu wraz z Nim. Odpowiadając na jego w istocie modlitwę Jezus zapewnia go: „Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju”(Łk 23,43). W ten sposób w relacji Łukasza są sugestywnie splecione ze sobą dwie modlitwy, które umierający Jezus kieruje do Ojca oraz przyjęcie błagania, jakie kieruje do Niego skruszony grzesznik. Jezus przyzywa Ojca i jednocześnie wysłuchuje modlitwy tego człowieka, który często nazywany jest latro poenitens „dobry łotr”.
Zatrzymajmy się na tych trzech modlitwach Jezusa. Pierwsze wypowiada natychmiast po przybiciu do krzyża, podczas gdy żołnierze dzielą między siebie Jego szaty, jako smutne wynagrodzenie za swą służbę. W pewnym sensie tym gestem zamyka się proces ukrzyżowania. Pisze św. Łukasz: „Gdy przyszli na miejsce, zwane «Czaszką», ukrzyżowali tam Jego i złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej Jego stronie. Lecz Jezus mówił: «Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią». Potem rozdzielili między siebie Jego szaty, rzucając losy” (23,33 - 34). Pierwsza modlitwa, którą Jezus kieruje do Ojca to wstawiennictwo: prosi o przebaczenie dla swoich oprawców. W ten sposób Jezus wypełnia osobiście to, czego nauczał w Kazaniu na Górze, gdy powiedział: „Lecz powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą”(Łk 6:27), a ponadto obiecał tym wszystkim, którzy potrafią wybaczyć: „Wasza nagroda będzie wielka, i będziecie synami Najwyższego” (w. 35). Teraz, z krzyża, nie tylko przebacza On swoim oprawcom, ale zwraca się wprost do Ojca wstawiając się za nimi.
Postawa ta znajduje wzruszające „naśladownictwo” w relacji o ukamienowaniu św. Szczepana, pierwszego męczennika. Szczepan rzeczywiście bliski końca: „Gdy osunął się na kolana, zawołał głośno: «Panie, nie poczytaj im tego grzechu!» Po tych słowach skonał” (Dz 7,60) – były to jego ostatnie słowa. Znamienne jest porównanie modlitwy przebaczenia Jezusa i modlitwy pierwszego męczennika. Św. Szczepan zwraca się do Zmartwychwstałego Pana i prosi, aby jego zabójstwo – czyn jasno określony wyrażeniem „ten grzech” - nie zostało przypisane tym, którzy go ukamienowali. Jezus na krzyżu zwraca się do Ojca i nie tylko prosi o przebaczenie dla krzyżujących Go, ale wyjaśnia także to, co się dzieje. Według Jego słów ludzie krzyżujący Go: „nie wiedzą, co czynią” (Łk 23, 34). Przedstawia ignorancję, to, że „nie wiedzą” jako motyw prośby o przebaczenie Ojca, ponieważ pozostawia ona otwartą drogę ku nawróceniu, jak to zresztą ma miejsce w słowach, które wypowie setnik w chwili śmierci Jezusa: „Istotnie, człowiek ten był sprawiedliwy”(w. 47), był Synem Bożym. „Dla wszystkich czasów i wszystkich ludzi pociechę stanowi fakt, że Pan - zarówno w przypadku rzeczywiście niewiedzących, jakimi byli oprawcy, jak też wobec tych, którzy wiedzieli, a mimo to skazali Go – niewiedzę ich uznaje za podstawę prośby o przebaczenie. Uważa je za bramę, która może nas otworzyć na nawrócenie się” (Jezus z Nazaretu II, 223).
Drugie słowo Jezusa na krzyżu przekazane przez św. Łukasza to słowo nadziei, to odpowiedź na modlitwę jednego z dwóch ludzi ukrzyżowanych wraz z Nim. Dobry łotr wsłuchuje się w swój głos sumienia i się nawraca, zdaje sobie sprawę, że jest przed Synem Bożym, który objawia oblicze samego Boga i prosi Go: „Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa” (w. 42). Odpowiedź Pana na tę modlitwę znaczenie wykracza poza prośbę: „Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju” (w. 43). Jezus jest świadom, że wchodzi bezpośrednio w komunię z Ojcem i ponownie otwiera człowiekowi drogę do Bożego raju. W ten sposób poprzez tę odpowiedź daje mocną nadzieję, że dobroć Boga może nas dotknąć nawet w ostatniej chwili życia, a szczera modlitwa, nawet po niewłaściwym życiu, napotyka na otwarte ramiona Dobrego Ojca, oczekującego na powrót syna.
Ale zatrzymajmy się na ostatnich słowach umierającego Jezusa. Ewangelista opowiada: „Było już około godziny szóstej i mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. Słońce się zaćmiło i zasłona przybytku rozdarła się przez środek. Wtedy Jezus zawołał donośnym głosem: «Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego». Po tych słowach wyzionął ducha” (w. 44-46). Niektóre aspekty tej narracji różnią się w porównaniu z obrazem przedstawionym przez Marka i Mateusza. Trzy godziny ciemności nie są u Marka opisane, natomiast w Ewangelii Mateusza są połączone z szeregiem innych wydarzeń apokaliptycznych, jak trzęsienie ziemi, otwarcie się grobów, zmartwychwstanie umarłych (por. Mt 27, 51-53). W Ewangelii Łukasza godziny ciemności mają swoją przyczynę w zaćmieniu słońca, ale w tej chwili ma także miejsce rozdarcie się zasłony świątyni. W ten sposób relacja Łukasza przedstawia dwa znaki, w pewien sposób paralelne, na niebie i w świątyni. Niebo traci swe światło, ziemia się wali, podczas gdy w świątyni miejscu obecności Boga, rozdziera się zasłona, która chroni sanktuarium. Śmierć Jezusa przedstawiona jest wyraźnie jako wydarzenie kosmiczne i liturgiczne; w szczególności oznacza początek nowego kultu, w świątyni nie zbudowanej przez ludzi, ponieważ to samo Ciało Jezusa, umarłego i zmartwychwstałego gromadzi ludy i je jednoczy w Sakramencie Jego Ciała i Krwi.
Modlitwa Jezusa w tej chwili cierpienia - „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego” - jest głośnym krzykiem najwyższego i całkowitego zawierzenia Bogu. Wyraża ona pełną świadomość, że Jezus nie jest opuszczony. Początkowe wezwanie „Ojcze” – przypomina Jego pierwszą wypowiedź jako dwunastoletniego chłopca. Pozostał wówczas przez trzy dni w świątyni Jerozolimskiej, której zasłona obecnie się rozdarła. A kiedy rodzice wyrazili Jemu swoje zaniepokojenie, odpowiedział: „Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?”(Łk 2,49). Od początku aż do końca Jego odczuwanie, słowo, działanie całkowicie określa Jego wyjątkowa relacja z Ojcem. Również swój krzyż przeżywa On w pełni w miłości, w owej synowskiej relacji z Bogiem, ożywiającej Jego modlitwę.
Słowa wypowiedziane przez Jezusa, po wezwaniu „Ojcze” podejmują wyrażenie psalmu 31: „W ręce Twoje powierzam ducha mojego”(Ps 31,6). Nie są one jednak prostym cytatem, lecz wykazują stanowczą decyzję: Jezus „oddaje się” Ojcu w akcie całkowitego zawierzenia siebie. Słowa te są modlitwą „zaufania”, pełną ufności w miłość Boga. Modlitwa Jezusa w obliczu śmierci jest dramatyczna, tak jak ma to miejsce w przypadku każdego człowieka, ale równocześnie jest przeniknięta tym głębokim spokojem, który rodzi się z zaufania Ojcu i z woli całkowitego powierzenia się Jemu. W Getsemani, kiedy wszedł w ostateczne zmagania i najbardziej intensywną modlitwę oreaz miał być „wydany w ręce ludzi” (Łk, 9,44) Jego pot stał się „jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię” (Łk 22, 44). Ale jego serce było całkowicie posłuszne woli Ojca i dlatego przybył „anioł z nieba”, aby Go umocnić (por. Łk 22, 42-43). Teraz, w swych ostatnich chwilach Jezus zwraca się do Ojca, mówiąc w jakie naprawdę ręce składa całą swoją egzystencję. Przed wyruszeniem w drogę do Jerozolimy Jezus nalegał, mówiąc do swoich uczniów: „Weźcie wy sobie dobrze do serca te właśnie słowa: Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi” (Łk 9,44). Teraz, kiedy życie Go opuszcza, pieczętuje On w modlitwie swą ostateczną decyzję: Jezus pozwolił, aby został wydany „w ręce ludzi”, ale w ręce Ojca składa swego ducha; w ten sposób stwierdza św. Jan Ewangelista – wszystko się wypełniło, najwyższy akt miłości został doprowadzony aż do końca, do kresu i poza kres.
Drodzy bracia i siostry, słowa Jezusa na krzyżu w ostatnich chwilach Jego życia ziemskiego dają ważne wskazania dla naszej modlitwy, ale otwierają również na pogodne zaufanie i mocną nadzieję. Jezus, który prosi Ojca, aby przebaczył tym, którzy Go krzyżują zachęca nas do trudnego aktu modlitwy także za tych, którzy nam wyrządzają krzywdę, zaszkodzili nam, abyśmy potrafili zawsze przebaczać, żeby Boże światło mogło oświecić ich serce; zachęca nas, aby żyć w naszej modlitwie tą samą postawą miłosierdzia i miłości, jakie Bóg ma wobec nas: „odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom” mówimy codziennie w „Ojcze nasz”. Równocześnie Jezus, który w chwili śmierci powierza się całkowicie w ręce Boga Ojca przekazuje nam pewność, że niezależnie od tego, jak ciężkie byłyby próby, jak trudne problemy, czy ciężkie cierpienia, nigdy nie wypadniemy z rąk Boga, z tych rąk, które nas stworzyły, wspierają nas i towarzyszą nam na drodze naszego życia, ponieważ kieruje nimi miłość nieskończona i wierna.
Wednesday, January 04, 2012
Boże Narodzenie oznacza przyjęcie Chrystusa
Benedykt XVI
Drodzy bracia i siostry,
Z radością witam was na pierwszej audiencji generalnej w nowym roku i z całego serca składam wam i waszym rodzinom moje serdeczne życzenia: Niech Bóg, który w narodzeniu Swego Syna Chrystusa napełnił cały świat radością da dzieła i dni w Swym pokoju. Obecnie trwa okres liturgiczny Bożego Narodzenia. Rozpoczął się on wieczorem 24 grudnia wigilią, a kończy się uroczystością Chrztu Pańskiego. To niewiele dni, ale pełnych tajemnic i celebracji, a wszystko kumuluje się wokół dwóch wielkich uroczystości Pańskich: Bożego Narodzenia i Epifanii. Sama nazwa tych dwóch świąt wskazuje na ich cechy charakterystyczne. Boże Narodzenie świętuje historyczne wydarzenie urodzenia Chrystusa w Betlejem. Epifania, która jako święto zrodziła się na Wschodzie, wskazuje na pewien fakt, ale nade wszystko pewien aspekt tajemnicy: Bóg się objawia w ludzkiej naturze Chrystusa i taki jest sens greckiego słowa epiphaino. W tej perspektywie, Epifania przywołuje wiele wydarzeń, których przedmiotem jest objawienie się Pana: w sposób szczególny adoracja Magów, rozpoznających w Jezusie oczekiwanego Mesjasza, ale także Chrzest w Jordanie z Jego teofanią – głosem Boga z wysoka - oraz cud podczas Wesela w Kanie Galilejskiej – pierwszy „znak” dokonany przez Chrystusa. Przepiękna antyfona Liturgii Godzin łączy te trzy wydarzenia wokół tematu zaślubin Chrystusa z Kościołem: „Dzisiaj się Kościół złączył z Chrystusem, swoim Oblubieńcem, który go z grzechów obmył w Jordanie, biegną mędrcy z darami na królewskie gody, a woda przemieniona w wino cieszy biesiadników” (antyfona z jutrzni). Możemy niemal powiedzieć, że w święcie Bożego Narodzenia podkreślono ukrycie Boga w pokorze ludzkiej kondycji, w Dzieciątku z Betlejem. Natomiast w Epifanii mamy do czynienia Jego objawieniem się, ukazaniem się Boga poprzez to samo człowieczeństwo.
W dzisiejszej katechezie, chciałbym pokrótce przypomnieć niektóre tematy właściwe celebracji Bożego Narodzenia, aby każdy z nas mógł zaczerpnąć z niewyczerpanego źródła tej tajemnicy i przynieść owoce życia.
Nade wszystko pytamy się: jaka jest pierwsza reakcja w obliczu tego niezwykłego działania Boga, który staje się dzieckiem, staje się człowiekiem? Myślę, że pierwsza reakcja nie może być inna, jak radość. „Radujmy się wszyscy w Panu, dzisiaj narodził się nam Zbawiciel. Dzisiaj prawdziwy pokój zstąpił z nieba na ziemię” – tak rozpoczyna się pasterka, i dopiero co słyszeliśmy słowa Anioła do pasterzy: „Oto zwiastuję wam radość wielką” (Łk 2,10). Jest to temat, który otwiera Ewangelię i temat, który ją kończy, gdyż Jezus Zmartwychwstały będzie czynił uczniom wymówkę, że są smutni (por. Łk 24, I7). Jest to nie do pogodzenia z faktem, że pozostaje on Człowiekiem na wieki. Ale uczyńmy krok dalej: skąd rodzi się ta radość? Powiedziałbym, że pochodzi ze zadziwienia serca, widzącego jak Bóg działa w historii, jest to radość, która rodzi się z kontemplacji oblicza tego pokornego Dzieciątka, bo wiemy, że jest to Oblicze Boga obecne na zawsze w naszym człowieczeństwie, z nami. Boże Narodzenie jest radością, gdyż widzimy i jesteśmy ostatecznie pewni, że Bóg jest Dobrem, Życiem, Prawdą człowieka, uniża się aż do człowieka, aby go podnieść ku Sobie: Bóg staje się tak bliskim, że można Go zobaczyć i dotknąć. Kościół kontempluje tę niewypowiedzianą tajemnicę a teksty liturgii tego czasu są przeniknięte zdziwieniem i radością. Wszystkie kolędy wyrażają tę radość. Boże Narodzenie jest punktem, w którym łącząc się niebo i ziemia a różne wrażenia, które w tych dniach odczuwamy, podkreślają wielkość tego, co się wydarzyło: daleki stał się bliski: „Niedostępny chce być osiągalnym, Ten, który istnieje zanim rozpoczął się czas, zaczął być w czasie, Pan wszechświata, przysłonił wielkość Swego majestatu, przyjął postać sługi” – woła św. Leon Wielki (Kazanie 2. o Bożym Narodzeniu 2,1). W tym Dzieciątku, które potrzebuje wszystkiego, to co jest Boże: odwieczność, moc, świętość, życie, radość łączy się z tym, czym my jesteśmy: słabością, grzechem, cierpieniem, śmiercią.
Teologia i duchowość Bożego Narodzenia używają dla opisania tego faktu pewnego wyrażenia, mówią o „admirabile commercium”, to znaczy przedziwnej wymianie między boskością a człowieczeństwem. Święty Atanazy z Aleksandrii stwierdza: „Syn Boży stał się człowiekiem, aby uczynić nas Bogiem” (De Incarnatione, 54,3: PG 25, I92). Ale przede wszystkim wraz ze św. Leonem Wielkim i jego sławnymi „Kazaniami na Boże Narodzenie” rzeczywistość ta staje się przedmiotem głębokiego rozważania. Faktycznie mówi św. Papież: „Jeśli odwołujemy się do niewysłowionej łaskawości Bożego miłosierdzia, która skłoniła Stworzyciela ludzi, aby stał się człowiekiem, to ona wzniesie nas do natury Tego, którego adorujemy w naszej naturze” (8 Kazanie na Boże Narodzenie: CCL 138.139). Pierwszy akt tej przedziwnej wymiany dokonuje się w samym człowieczeństwie Chrystusa. Słowo przyjęło nasze człowieczeństwo, a w zamian natura ludzka została podniesiona do boskiej godności. Drugi akt wymiany polega na naszym rzeczywistym i wewnętrznym uczestnictwie w Bożej naturze Słowa. Powiada św. Paweł: „Gdy nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo” (Ga 4,4-5). Boże Narodzenie jest zatem świętem, w którym Bóg staje się tak bliskim człowiekowi, aby uczestniczyć w akcie jego urodzenia, żeby ukazać jemu jego najgłębszą godność: że jest synem Bożym. W ten sposób marzenie ludzkości, rozpoczęte w Raju, „chcemy być jak Bóg” realizuje się w sposób nieoczekiwany nie ze względu na wielkość człowieka, który nie może uczynić siebie Bogiem, lecz ze względu na pokorę Boga, który zstępuje i w ten sposób pozwala nam wejść w Swoją pokorę, podnosi do prawdziwej wielkości swego istnienia. II Sobór Watykański powiedział na ten temat: „Tajemnica człowieka wyjaśnia się naprawdę dopiero w tajemnicy Słowa Wcielonego” (Gaudium et spes, 22). W przeciwnym wypadku pozostaje tajemnicą: co miało by znaczyć to stworzenie człowiek? Jedynie widząc, że Bóg jest z nami możemy dostrzec światło dla naszego istnienia, możemy być szczęśliwymi, że jesteśmy ludźmi, żyć z ufnością i radością. A gdzie uobecnia się w sposób realny ta przedziwna wymiana, aby działała w naszym życiu i czyniła je życiem prawdziwych dzieci Bożych? Staje się bardzo konkretna w Eucharystii. Kiedy uczestniczymy we Mszy św. przedstawiamy Bogu to, co nasze, chleb i wino, owoc ziemi, aby je przyjął i przemienił dając samego Siebie i czyniąc Siebie naszym pokarmem, abyśmy przyjmując Jego Ciało i Krew uczestniczyli w Jego Boskim życiu.
Chcę na końcu zatrzymać się na innym aspekcie Bożego Narodzenia. Kiedy Anioł Pański przychodzi do pasterzy w noc narodzenia Jezusa, św. Łukasz ewangelista zauważa, że „chwała Pańska zewsząd ich oświeciła” (Łk 2,9): Prolog Ewangelii Janowej mówi o Słowie, które stało się Ciałem jako o światłości prawdziwej, która przychodzi na świat, światłości, która może oświecić każdego człowieka (por. J 1,9). Liturgia Bożonarodzeniowa jest przeniknięta światłem. Przyjście Chrystusa rozprasza ciemności świata, wypełnia Świętą Noc niebieską jasnością i kładzie na ludzkich obliczach blask Boga Ojca. Także dziś otoczeni światłem Chrystusa, jesteśmy bardzo zachęceni przez liturgię Bożego Narodzenia, aby nasz umysł i serce oświecił Bóg, który ukazał blask swego oblicza. Pierwsza prefacja o Bożym Narodzeniu głosi: „Przez tajemnicę Wcielonego Słowa zajaśniał oczom naszej duszy nowy blask Twojej światłości; abyśmy poznając Boga w widzialnej postaci, zostali przezeń porwani do umiłowania rzeczy niewidzialnych”. W tajemnicy Wcielenia Bóg, po tym jak mówił i działał w historii za pośrednictwem swoich posłańców a także znaków, „ukazał się”, wyszedł ze swego niedostępnego światła, aby oświecić świat.
W uroczystość Objawienia Pańskiego, 6 stycznia, którą będziemy obchodzili za kilka dni, Kościół proponuje bardzo znamienny fragment z księgi proroka Izajasza: „Powstań! Świeć, bo przyszło twe światło i chwała Pańska rozbłyska nad tobą. Bo oto ciemność okrywa ziemię i gęsty mrok spowija ludy, a ponad tobą jaśnieje Pan, i Jego chwała jawi się nad tobą. I pójdą narody do twojego światła, królowie do blasku twojego wschodu (60,1 -3). Jest to wezwanie skierowane do Kościoła, Wspólnoty Chrystusa, ale także do każdego z nas, by mieć jeszcze bardziej żywą świadomość misji i odpowiedzialności wobec świata w świadczeniu i niesieniu nowego światła Ewangelii. Na początku konstytucji „Lumen gentium” II Soboru Watykańskiego znajdujemy następujące słowa: „Ponieważ Chrystus jest światłością narodów, obecny Sobór święty, w Duchu Świętym zgromadzony, pragnie gorąco oświecić wszystkich ludzi blaskiem Jego jaśniejącym na obliczu Kościoła, głosząc Ewangelię wszelkiemu stworzeniu” (n. 1). Ewangelia jest światłem, którego nie można ukryć pod korcem. Kościół nie jest światłem, ale otrzymuje światło Chrystusa, przyjmuje je, aby być oświeconym i upowszechnić je w całym jego blasku. Powinno to mieć miejsce także w naszym życiu osobistym. Po raz kolejny cytuję św. Leona Wielkiego, który powiedział o Świętej Nocy: „Poznaj swoją godność, chrześcijaninie! Stałeś się uczestnikiem Boskiej natury, porzuć więc wyrodne obyczaje dawnego upodlenia i już do nich nie powracaj. Pomnij, jakiej to Głowy i jakiego Ciała jesteś członkiem. Pamiętaj, że zostałeś wydarty mocom ciemności i przeniesiony do światła i królestwa Bożego” (Kazanie 1 na Boże Narodzenie 3,'2: CCL 138,88).
Drodzy bracia i siostry, Boże Narodzenie oznacza zatrzymanie się na kontemplacji tego Dzieciątka, tajemnicy Boga, który staje się człowiekiem w pokorze i ubóstwie, ale nade wszystko jest ono przyjęciem na nowo w nas samych tego Dzieciątka, którym jest Chrystus Pan, aby żyć Jego życiem, aby sprawić, że jego uczucia, myśli, działania stały się naszymi uczuciami, myślami, działaniami. Celebrowanie Bożego Narodzenia to ukazywanie radości, nowości, światła, które to Narodzenie wniosło w całe życie człowieka, abyśmy i my byli tymi, którzy niosą tę radość, światła Bożego innym ludziom. Po raz kolejny życzę wszystkim okresu Bożego narodzenia błogosławionego obecnością Boga! Dziękuję.
Drodzy bracia i siostry,
Z radością witam was na pierwszej audiencji generalnej w nowym roku i z całego serca składam wam i waszym rodzinom moje serdeczne życzenia: Niech Bóg, który w narodzeniu Swego Syna Chrystusa napełnił cały świat radością da dzieła i dni w Swym pokoju. Obecnie trwa okres liturgiczny Bożego Narodzenia. Rozpoczął się on wieczorem 24 grudnia wigilią, a kończy się uroczystością Chrztu Pańskiego. To niewiele dni, ale pełnych tajemnic i celebracji, a wszystko kumuluje się wokół dwóch wielkich uroczystości Pańskich: Bożego Narodzenia i Epifanii. Sama nazwa tych dwóch świąt wskazuje na ich cechy charakterystyczne. Boże Narodzenie świętuje historyczne wydarzenie urodzenia Chrystusa w Betlejem. Epifania, która jako święto zrodziła się na Wschodzie, wskazuje na pewien fakt, ale nade wszystko pewien aspekt tajemnicy: Bóg się objawia w ludzkiej naturze Chrystusa i taki jest sens greckiego słowa epiphaino. W tej perspektywie, Epifania przywołuje wiele wydarzeń, których przedmiotem jest objawienie się Pana: w sposób szczególny adoracja Magów, rozpoznających w Jezusie oczekiwanego Mesjasza, ale także Chrzest w Jordanie z Jego teofanią – głosem Boga z wysoka - oraz cud podczas Wesela w Kanie Galilejskiej – pierwszy „znak” dokonany przez Chrystusa. Przepiękna antyfona Liturgii Godzin łączy te trzy wydarzenia wokół tematu zaślubin Chrystusa z Kościołem: „Dzisiaj się Kościół złączył z Chrystusem, swoim Oblubieńcem, który go z grzechów obmył w Jordanie, biegną mędrcy z darami na królewskie gody, a woda przemieniona w wino cieszy biesiadników” (antyfona z jutrzni). Możemy niemal powiedzieć, że w święcie Bożego Narodzenia podkreślono ukrycie Boga w pokorze ludzkiej kondycji, w Dzieciątku z Betlejem. Natomiast w Epifanii mamy do czynienia Jego objawieniem się, ukazaniem się Boga poprzez to samo człowieczeństwo.
W dzisiejszej katechezie, chciałbym pokrótce przypomnieć niektóre tematy właściwe celebracji Bożego Narodzenia, aby każdy z nas mógł zaczerpnąć z niewyczerpanego źródła tej tajemnicy i przynieść owoce życia.
Nade wszystko pytamy się: jaka jest pierwsza reakcja w obliczu tego niezwykłego działania Boga, który staje się dzieckiem, staje się człowiekiem? Myślę, że pierwsza reakcja nie może być inna, jak radość. „Radujmy się wszyscy w Panu, dzisiaj narodził się nam Zbawiciel. Dzisiaj prawdziwy pokój zstąpił z nieba na ziemię” – tak rozpoczyna się pasterka, i dopiero co słyszeliśmy słowa Anioła do pasterzy: „Oto zwiastuję wam radość wielką” (Łk 2,10). Jest to temat, który otwiera Ewangelię i temat, który ją kończy, gdyż Jezus Zmartwychwstały będzie czynił uczniom wymówkę, że są smutni (por. Łk 24, I7). Jest to nie do pogodzenia z faktem, że pozostaje on Człowiekiem na wieki. Ale uczyńmy krok dalej: skąd rodzi się ta radość? Powiedziałbym, że pochodzi ze zadziwienia serca, widzącego jak Bóg działa w historii, jest to radość, która rodzi się z kontemplacji oblicza tego pokornego Dzieciątka, bo wiemy, że jest to Oblicze Boga obecne na zawsze w naszym człowieczeństwie, z nami. Boże Narodzenie jest radością, gdyż widzimy i jesteśmy ostatecznie pewni, że Bóg jest Dobrem, Życiem, Prawdą człowieka, uniża się aż do człowieka, aby go podnieść ku Sobie: Bóg staje się tak bliskim, że można Go zobaczyć i dotknąć. Kościół kontempluje tę niewypowiedzianą tajemnicę a teksty liturgii tego czasu są przeniknięte zdziwieniem i radością. Wszystkie kolędy wyrażają tę radość. Boże Narodzenie jest punktem, w którym łącząc się niebo i ziemia a różne wrażenia, które w tych dniach odczuwamy, podkreślają wielkość tego, co się wydarzyło: daleki stał się bliski: „Niedostępny chce być osiągalnym, Ten, który istnieje zanim rozpoczął się czas, zaczął być w czasie, Pan wszechświata, przysłonił wielkość Swego majestatu, przyjął postać sługi” – woła św. Leon Wielki (Kazanie 2. o Bożym Narodzeniu 2,1). W tym Dzieciątku, które potrzebuje wszystkiego, to co jest Boże: odwieczność, moc, świętość, życie, radość łączy się z tym, czym my jesteśmy: słabością, grzechem, cierpieniem, śmiercią.
Teologia i duchowość Bożego Narodzenia używają dla opisania tego faktu pewnego wyrażenia, mówią o „admirabile commercium”, to znaczy przedziwnej wymianie między boskością a człowieczeństwem. Święty Atanazy z Aleksandrii stwierdza: „Syn Boży stał się człowiekiem, aby uczynić nas Bogiem” (De Incarnatione, 54,3: PG 25, I92). Ale przede wszystkim wraz ze św. Leonem Wielkim i jego sławnymi „Kazaniami na Boże Narodzenie” rzeczywistość ta staje się przedmiotem głębokiego rozważania. Faktycznie mówi św. Papież: „Jeśli odwołujemy się do niewysłowionej łaskawości Bożego miłosierdzia, która skłoniła Stworzyciela ludzi, aby stał się człowiekiem, to ona wzniesie nas do natury Tego, którego adorujemy w naszej naturze” (8 Kazanie na Boże Narodzenie: CCL 138.139). Pierwszy akt tej przedziwnej wymiany dokonuje się w samym człowieczeństwie Chrystusa. Słowo przyjęło nasze człowieczeństwo, a w zamian natura ludzka została podniesiona do boskiej godności. Drugi akt wymiany polega na naszym rzeczywistym i wewnętrznym uczestnictwie w Bożej naturze Słowa. Powiada św. Paweł: „Gdy nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo” (Ga 4,4-5). Boże Narodzenie jest zatem świętem, w którym Bóg staje się tak bliskim człowiekowi, aby uczestniczyć w akcie jego urodzenia, żeby ukazać jemu jego najgłębszą godność: że jest synem Bożym. W ten sposób marzenie ludzkości, rozpoczęte w Raju, „chcemy być jak Bóg” realizuje się w sposób nieoczekiwany nie ze względu na wielkość człowieka, który nie może uczynić siebie Bogiem, lecz ze względu na pokorę Boga, który zstępuje i w ten sposób pozwala nam wejść w Swoją pokorę, podnosi do prawdziwej wielkości swego istnienia. II Sobór Watykański powiedział na ten temat: „Tajemnica człowieka wyjaśnia się naprawdę dopiero w tajemnicy Słowa Wcielonego” (Gaudium et spes, 22). W przeciwnym wypadku pozostaje tajemnicą: co miało by znaczyć to stworzenie człowiek? Jedynie widząc, że Bóg jest z nami możemy dostrzec światło dla naszego istnienia, możemy być szczęśliwymi, że jesteśmy ludźmi, żyć z ufnością i radością. A gdzie uobecnia się w sposób realny ta przedziwna wymiana, aby działała w naszym życiu i czyniła je życiem prawdziwych dzieci Bożych? Staje się bardzo konkretna w Eucharystii. Kiedy uczestniczymy we Mszy św. przedstawiamy Bogu to, co nasze, chleb i wino, owoc ziemi, aby je przyjął i przemienił dając samego Siebie i czyniąc Siebie naszym pokarmem, abyśmy przyjmując Jego Ciało i Krew uczestniczyli w Jego Boskim życiu.
Chcę na końcu zatrzymać się na innym aspekcie Bożego Narodzenia. Kiedy Anioł Pański przychodzi do pasterzy w noc narodzenia Jezusa, św. Łukasz ewangelista zauważa, że „chwała Pańska zewsząd ich oświeciła” (Łk 2,9): Prolog Ewangelii Janowej mówi o Słowie, które stało się Ciałem jako o światłości prawdziwej, która przychodzi na świat, światłości, która może oświecić każdego człowieka (por. J 1,9). Liturgia Bożonarodzeniowa jest przeniknięta światłem. Przyjście Chrystusa rozprasza ciemności świata, wypełnia Świętą Noc niebieską jasnością i kładzie na ludzkich obliczach blask Boga Ojca. Także dziś otoczeni światłem Chrystusa, jesteśmy bardzo zachęceni przez liturgię Bożego Narodzenia, aby nasz umysł i serce oświecił Bóg, który ukazał blask swego oblicza. Pierwsza prefacja o Bożym Narodzeniu głosi: „Przez tajemnicę Wcielonego Słowa zajaśniał oczom naszej duszy nowy blask Twojej światłości; abyśmy poznając Boga w widzialnej postaci, zostali przezeń porwani do umiłowania rzeczy niewidzialnych”. W tajemnicy Wcielenia Bóg, po tym jak mówił i działał w historii za pośrednictwem swoich posłańców a także znaków, „ukazał się”, wyszedł ze swego niedostępnego światła, aby oświecić świat.
W uroczystość Objawienia Pańskiego, 6 stycznia, którą będziemy obchodzili za kilka dni, Kościół proponuje bardzo znamienny fragment z księgi proroka Izajasza: „Powstań! Świeć, bo przyszło twe światło i chwała Pańska rozbłyska nad tobą. Bo oto ciemność okrywa ziemię i gęsty mrok spowija ludy, a ponad tobą jaśnieje Pan, i Jego chwała jawi się nad tobą. I pójdą narody do twojego światła, królowie do blasku twojego wschodu (60,1 -3). Jest to wezwanie skierowane do Kościoła, Wspólnoty Chrystusa, ale także do każdego z nas, by mieć jeszcze bardziej żywą świadomość misji i odpowiedzialności wobec świata w świadczeniu i niesieniu nowego światła Ewangelii. Na początku konstytucji „Lumen gentium” II Soboru Watykańskiego znajdujemy następujące słowa: „Ponieważ Chrystus jest światłością narodów, obecny Sobór święty, w Duchu Świętym zgromadzony, pragnie gorąco oświecić wszystkich ludzi blaskiem Jego jaśniejącym na obliczu Kościoła, głosząc Ewangelię wszelkiemu stworzeniu” (n. 1). Ewangelia jest światłem, którego nie można ukryć pod korcem. Kościół nie jest światłem, ale otrzymuje światło Chrystusa, przyjmuje je, aby być oświeconym i upowszechnić je w całym jego blasku. Powinno to mieć miejsce także w naszym życiu osobistym. Po raz kolejny cytuję św. Leona Wielkiego, który powiedział o Świętej Nocy: „Poznaj swoją godność, chrześcijaninie! Stałeś się uczestnikiem Boskiej natury, porzuć więc wyrodne obyczaje dawnego upodlenia i już do nich nie powracaj. Pomnij, jakiej to Głowy i jakiego Ciała jesteś członkiem. Pamiętaj, że zostałeś wydarty mocom ciemności i przeniesiony do światła i królestwa Bożego” (Kazanie 1 na Boże Narodzenie 3,'2: CCL 138,88).
Drodzy bracia i siostry, Boże Narodzenie oznacza zatrzymanie się na kontemplacji tego Dzieciątka, tajemnicy Boga, który staje się człowiekiem w pokorze i ubóstwie, ale nade wszystko jest ono przyjęciem na nowo w nas samych tego Dzieciątka, którym jest Chrystus Pan, aby żyć Jego życiem, aby sprawić, że jego uczucia, myśli, działania stały się naszymi uczuciami, myślami, działaniami. Celebrowanie Bożego Narodzenia to ukazywanie radości, nowości, światła, które to Narodzenie wniosło w całe życie człowieka, abyśmy i my byli tymi, którzy niosą tę radość, światła Bożego innym ludziom. Po raz kolejny życzę wszystkim okresu Bożego narodzenia błogosławionego obecnością Boga! Dziękuję.
Subscribe to:
Posts (Atom)